Advertisement
Menu
/ realmadrid.com

Play-offy ACB: Real w półfinale!

Pamesa 80:83 Real Madryt

„Jedziemy do Valencii po zwycięstwo" - takimi słowami Axel Hervelle zakończył podsumowanie trzeciego starcia pomiędzy Pamesą a Realem. Słowo stało się ciałem. Real Madryt odrobił straty sięgające już dwunastu punktów i wywiózł z La Fonteta wygraną wartą półfinału Ligi ACB. Pamesa, która okazała się bardzo wymagającym rywalem, żegna się tegorocznymi rozgrywkami play-off.

Madridistas wyruszali na wschód kraju prowadząc w pojedynku ćwierćfinałowym 2:1. Presja ciążyła więc na trenerze Katsikarisie, który musiał poprowadzić swój zespół do zwycięstwa, albowiem tylko ono przedłużało nadzieje kibiców z Valencii na półfinał. To właśnie było przyczyną tak świetnego początku w wykonaniu gospodarzy, po którym ich przewaga stopniowo wzrastała, aż dobiła do dwunastu punktów. Katsikaris zaskoczył wszystkich jeszcze przed pierwszy gwizdkiem arbitra - trener Pamesy po raz pierwszy w tej edycji play-offów zmienił skład pierwszej piątki. Mecz na ławce rezerwowych rozpoczął Vule Avdalović, podczas gdy od pierwszych minut na parkiecie zobaczyliśmy Alberta Olivera i Víctora Clavera.

Jeśli chodzi o drużynę z Madrytu, Joan Plaza tradycyjnie zastosował rotację, jeśli chodzi o wyjściowy skład, tym razem stawiając na Tunçeriego, Mumbrú, Smitha, Reyesa, a także wyróżniając za bardzo dobry mecz Hervelle. Obie drużyny od początku narzuciły szybkie tempo gry, co przekładało się na sytuację na tablicy wyników. Pamesa zaprezentowała wysoką skuteczność w rzutach z obwodu, natomiast Real Madryt polegał na Axelu Hervelle, który dbał o to, aby rywale nie uciekali naszej drużynie na zbyt dużo punktów (22:19 po pierwszych 10 minutach).

W drugiej kwarcie „Królewska Machina" zawiesiła się niczym Windows, z tym jednak wyjątkiem, że Joan Plaza nie mógł zwyczajnie wcisnąć przycisku „restart", aby wszystko zaczęło funkcjonować normalnie, przez co zmuszony był do oglądania wzrastającej przewagi zawodników Pamesy. Ci wykorzystywali każdą okazję, która się nadarzyła, a prawdziwy festiwal „trójek" zafundował swoim kibicom Avdalović. Real Madryt nie potrafił poradzić sobie z mocnym pressingiem gospodarzy, przy okazji mając problemy z wykańczaniem ataków. Po koszu Garcésa, Pamesa osiągnęła najwyższą, wspominaną kilkakrotnie, 12-punktową przewagę (43:31). Ostatecznie strata Realu zmalała, a pierwsza połowa zakończyła się wynikiem 45:37.

Tak jak w poprzednich meczach (nie tylko tych ćwierćfinałowych, ale także w trakcie sezonu zasadniczego) Królewscy w genialny sposób rozpoczęli trzecią kwartę. W zaledwie 50 sekund, nasi koszykarze „wbili" przeciwnikom 7 punktów, zmniejszając różnicę pomiędzy obydwoma zespołami do jednego punktu (45:44)! Zawodnicy Pamesy wyglądali na bardzo zaskoczonych taką postawą madridistas, dla których możliwość rozegrania meczu nr 5 w tej chwili nie istniała. Liczyło się tylko objęcie prowadzenie i zwycięstwo, ku czemu było coraz bliżej - przed ostatnią kwartą wynik był remisowy, 62:62.

W ostatnich dziesięciu minutach zanotowano znaczący wzrost napięcia. O triumfie zadecydowały rzuty osobiste, w których znakomitą skutecznością mogli pochwalić się madryccy koszykarze (91%). Gospodarze zaostrzyli krycie, ale Real nie powtórzył błędów z pierwszej części spotkania i nie dał się tak łatwo wyprzedzić. Po kilku zmianach Fotisa Katsikarisa, klub z Valenci „odskoczył" gościom na cztery punkty (75:71), a egzekutorem po raz kolejny okazał się Avdalović, który w całym meczu z linii 6,25m trafiał czterokrotnie. Z linii rzutów osobistych natomiast, Felipe Reyes doprowadził do remisu. Na osiem sekund przed końcową syreną, Pamesa zdobyła 1-punktową przewagę (80:79). Felipe, jak na prawdziwego kapitana przystało, zatroskał się o kolejne punkty, dzięki którym jego zespół objął prowadzenie (80:81). Avdalović próbował przedrzeć się przez dobrze dysponowaną obronę Królewskich akcją rozpaczy, ale na nic się to zdało. Załamani gospodarze sfaulowali jeszcze Louisa Bullocka, który trafił oba rzuty wolne, pieczętując awans zespołu ze stolicy Hiszpanii do półfinału ACB.

W poprzedniej relacji, z trzeciego meczu, napisałem, że „aby tradycji stało się zadość, trzeci mecz powinien zakończyć się 3-punktową przewagą Realu". Wtedy nasz zespół nieco nas zaskoczył i wygrał znacząco, bo aż 21 punktami. Tradycji tegorocznych potyczek z Pamesą w play-offach Real dotrzymał w meczu w Valencii, który zakończył się trzema punktami różnicy (podobnie jak oba pierwsze spotkania), na całe szczęście na korzyść Królewskich. Najlepszymi strzelcami okazali się Charles Smith oraz Axel Hervelle - obaj zakończyli spotkanie z 19 punktami na koncie.

Zwycięstwo to daje nam awans do półfinału Ligi ACB, w którym zespół Joana Plazy zmierzy się z DKV Joventutem bądź Gran Canarią (aktualny wynik tego pojedynku to 2:2).


80 - Pamesa Valencia (22+23+17+18): Oliver (16), Douglas (18), Timinskas (4), Claver (9), Garcés (11) - Mavrokefalidis (4), Avdalovic (15), Miralles (3), Luengo (-).
83 - Real Madryt (19+18+25+21): Tunceri (5), Smith (19), Mumbrú (7), Hervelle (19), Reyes (13) - Raúl López (5), Sekulic (4), Hernández-Sonseca (-), Bullock (8), Tomas (3), Moiso (-).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!