Advertisement
Menu
/ Ann / realmadrid.com

Prawdziwe oblicze Diarry

Bardzo szczegółowy i osobisty wywiad z Malijczykiem

Realmadrid.com i RealmadridTV przeprowadziły bardzo szczegółowy wywiad z Mahamadou Diarrą, któremu niedawno towarzyszyły podczas wizyty w ojczyźnie. Maliczyk wypowiada się na temat różnic pomiędzy życiem w Afryce a w Madrycie, porusza temat Primera Division, stadionu Santiago Bernabeu i znaczenia widzianych jego oczami zmian, które zaszły w drużynie od początku sezonu. Wywiad przeprowadzono w szatni Królewskich i na murawie pustego Bernabeu. To pierwszy raz, kiedy Mahamadou udziela wywiadu na stadionie Realu Madryt. To wydarzenie wywołało w nim ekscytację. Zapraszam na podróż w głąb Mahamadou Diarry.

SZATNIA
Jak piłkarze są ustawieni w szatni?
Numerami. Mój numer to 6, więc mam szafkę między numerem 5, należącym do Fabio Cannavaro, oraz numerem 7, należącym do Raula. Ale czasem podchodzi do mnie Ruud van Nistelrooy lub David Beckham. A czasem to ja podchodzę do nich, aby porozmawiać o meczu. Inni piłkarze robią to samo. To czyni z nas drużynę.

Jak wcześnie udajesz się na stadion w dniu meczu i co dokładnie się wtedy dzieje?
Musimy się tu stawić półtorej godziny przed meczem. 90 minut to wystarczająco dużo czasu, by zdążyć skoncentrować się na meczu. Czasem przybywamy wcześniej, jeśli jest to mecz pucharowy lub jakieś inne rozgrywki. To najważniejszy moment, ważniejszy nawet niż rozpoczęcie meczu. To własnie wtedy myślisz tylko o meczu, o tym co musisz zrobić a czego musisz unikać. Poddajemy analizie przeciwnika i motywujemy się wzajemnie, by dać z siebie wszystko na boisku.

Co robią w tym czasie piłkarze?
Niektórzy korzystają z masażu. Inni, na przykład ja, konsultuję się z
fizjoterapeutami. Jedni słuchają muzyki, inni siedzą przy swojej szafce i myślą o meczu.

Wiemy, że masz skłonności do tego, by być bardzo poważnym i skoncentrowanym przed meczem.
Tak, taki właśnie jestem. Właśnie taki jestem przed każdym meczem - zestresowany. Taki właśnie powinienem być, zdenerwowany i wystraszony. Tak się koncentruję. Idę w kąt i kontempluję nad grą, myślę o tym, jak się rozwinie i przygotowuję się na wszystko, co może wydarzyć się na murawie. Ale, jak już mówiłem, myślę głównie o tym, żeby dać z siebie wszystko i nikogo nie zawieść. Właśnie tak się czuję przed spotkaniem.

A co dzieje się w ostatnich minutach przed rozpoczęciem spotkania?
Cóż, skandujemy okrzyk zwycięstwa i coś na temat Realu Madryt. To niezbędne dla tej drużyny. Daje nam siłę przed wyjściem na murawę. To ostatnia wspólna akcja przed meczem. Nie rozumiem wszystkich okrzyków, ale wiem że wpływają korzystnie na drużynę, na motywację, pomagają duchowi naszej drużyny.

Kto bierze w tym udział?
Każdy. Dwudziestu lub dwudziestu-dwóch piłkarzy powołanych na dane
spotkanie. Kocham to, ponieważ jest to dowód na to, że ta drużyna ma duszę, to świadczy o sile tego zespołu.

Wytłumacz jak to wygląda.
Wszyscy w tym uczestniczymy. Każdy wyciąga rękę i kładzie ją na dłoni Raula. Wtedy coś krzyczymy. Czasem chce mi się wtedy śmiać, ale tłumię to w sobie. To jest wspaniałe, nawet jeśli sam nic nie mówię.

Jaką rolę w szatni odgrywają liderzy drużyny?
Jest kilku liderów, tak powinno być w każdym zespole. Mówią to, co powinno być powiedziane. Przeważnie każdy z nas mówi coś na pięć minut przed rozpoczęciem spotkania. Zwracamy na coś uwagę partnerom, może to dotyczyć sesji treningowej lub poprzedniego meczu. Ma to na celu wyeliminowanie błędów. A czasem ktoś ma jakąś uwagę do ciebie. To są słowa poparcia. Co najważniejsze, nie wszystko musi być powiedziane w szatni. Boisko jest właśnie tym miejscem, gdzie naprawdę potrzebna jest komunikacja.

Którzy piłkarze są liderami, i co mówią?
Jest u nas wielu mówców: Raul, Casillas, Salgado. Guti ma mniej do powiedzenia, przechodzi do sedna sprawy. Zawsze mówi dokładnie to, co powinno być powiedziane. Czasem pare słów doda Beckham. Ruud nie musi dużo mówić, ale i tak uwielbiam jego styl bycia. Tak jak zaznaczyłem wcześniej, każdy mówi to, co musi powiedzieć. Ale wszystko to powinno zostać przeniesione na boisko, co właśnie się dzieje.

BERNABEU
Co sądzisz o stadionie Santiago Bernabeu?
Po raz pierwszy widzę go tak pustym, jak obecnie. To tak jakby znaleźć się wewnątrz calabasy - tradycyjnego malijskiego instrumentu perkusyjnego. Prawdę mówiąc, widziałem już raz puste trybuny na Bernabeu - w poprzednim sezonie, kiedy przylecieliśmy tu na mecz z moją ówczesną drużyną, Lyonem. Przez dziesięć minut po prostu spacerowałem wokół stadionu i obserwowałem go. Następnie zasiadłem na trybunach i uświadomiłem sobie, że są tu bardzo wygodne krzesełka. Mam wielki szacunek dla tego stadionu. Jest niesamowity, absolutnie niepowtarzalny.

Jak to jest grać w środku pola?
- Grając na tej pozycji jest się otoczonym wieloma piłkarzami. Mówi się, że pomocnik powinien przewidywać wszystko co stanie się na boisku. Musisz mieć dobre rozeznanie pola. Jesteś w sercu tego wszystkiego. To samo centrum stadionu. To jak być na scenie pomiedzy 22 aktorami. Drużyna cierpi, jeśli nie masz dobrego dnia.

Jakie to uczucie wybiegać z tunelu na murawę?
Ciężko jest usłyszeć cokolwiek, kiedy wybiega się z tunelu na stadion. Jeśli zawodnicy są oddaleni od siebie o 10 - 15 metrów, ciężko jest się porozumiewać - gestykulujemy. Pomyśl, że ja jestem tu, a Ty stoisz 15 metrów ode mnie, przy 80 tysiącach fanów na stadionie, ciężko cokolwiek usłyszeć.

Sergio Ramos w takich sytuacjach gwiżdże, a Ty?
A ja nie. Nie wiem jak. Nie lubię tego. Mam niski głos, więc mogę krzyczeć do kogoś stojącego w odległości 50 metrów ode mnie, pod warunkiem że nie jest przesadnie głośno. Nie muszę gwizdać, ponieważ mam donośny głos.

Jakie są wasze stosunki z publicznością?
Są dobre. Nie radziliśmy sobie tak dobrze przez pierwsze cztery lub pięć miesięcy rozgrywek. Nie da się ukryć. Oczywiście, ta publiczność jest przyzwyczajona do spektakularnego futbolu, mnóstwa techniki, dryblingów, pięknej gry... Nie graliśmy w ten sposób i niecierpliwość kibiców narastała. Ale oni naprawdę są ,,za nami". Stali się dwunastym zawodnikiem naszego zespołu. Motywują nas do dawania z siebie wszystkiego. Potrzebujemy ich.

MAHAMADOU I PIſKA NOŻNA
W ojczyźnie jesteś znany jako Djilla. Skąd wzięło się takie określenie?
Wymyślił ją jeden z moich starszych braci, który niestety zmarł półtora roku temu. Był przyjacielem byłego malijskiego piłkarza, Mohameda Djilli. Mam takie samo imię, Mahamadou, i mówiono o mnie, że gram tak jak on. Kiedy ja dopiero zaczynałem być rozpoznawany na ulicach Bamako, on święcił sukcesy na arenie klubowej i reprezentacyjnej. Każdy, kto miał na imię tak samo jak on, chciał podążać jego śladami. To był nasz idol. Tak właśnie zostałem Djillą. Rodzina raz nazywa mnie Mohamedem, z czego jestem bardzo dumny, a raz Djillą.

Jak zaczęły się kontakty z CSK Bamako, Twoją pierwszą drużyną?
Nie było zbyt wiele szkółek piłkarskich gdy byłem dzieckiem. Na początku płacono mi 1000 franków szwajcarskich - około półtora euro - miesięcznie, co wydaje się bardzo małą kwotą, ale tak naprawdę to było bardzo wiele dla 14-latka w Afryce. Zapisałem się do Centre Salif Keita, czyli CSK, ponieważ grał tam mój przyjaciel. Jego ojciec był kierownikiem i powiedziałem mu, że chcę dołączyć. Pamiętam, że testy miałem w sobotę rano. Wszystko poszło zgodnie z planem i zostałem przyjęty. Bardzo chciałem uczyć się w tym mieście, ponieważ ojciec zawsze podkreślał jak ważna jest edukacja. Miałem dobre oceny. Właśnie dlatego tata nie rozumiał dlaczego tak dużo czasu spędzam na boisku. ſączyłem naukę z karierą piłkarską karierą przez cztery lata, między trzynastym a siedemnastym rokiem życia. Byłem mistrzem Mali w kategoriach poniżej 15 i 17 lat. Grałem także w młodzieżowych reprezentacjach mojego kraju. Grałem w tym czasie przeciwko Casillasowi. Dokładnie pamiętam, jak nie wykorzystałem sytuacji sam na sam z Ikerem. Hiszpania wyeliminowała nas z Mistrzostw Świata do lat 17. Kiedy myślę o wszystkim, przez co przeszedłem do tej pory, mam na myśli całą ciężką pracę, dyscyplinę i zaangażowanie, które włożyłem w swoją karierę. Miałem trudne początki. Znalezienie pary butów było dużym wyzwaniem.

Poczułeś się spełniony dopiero po debiucie w Lidze Mistrzów?
Doświadczyłem tego w barwach Olympique Lyon. Ale wiele nauczyłem się na ulicach Mali, jak wielu mieszkańców Afryki. Za moich czasów nie było prawdziwych ośrodków treningowych. Uczyliśmy się na ulicy. Przestawałeś grać wtedy, kiedy miałeś na to ochotę. To najlepsza z możliwych szkół futbolu. Wiele nauczyłem się w Mali. Później spędziłem rok w Grecji i trzy lata w Holandii. Zaliczyłem trzy mecze w Pucharze UEFA w barwach Vitesse Arnhem. To był mój pierwszy kontakt z elitarnymi rozgrywkami europejskimi. Rozegrałem ponad 20 meczów w Lidze Mistrzów jako piłkarz Lyonu. Ale w Hiszpanii jest inaczej. Prawdę mówiąc, liga francuska nie jest na tym samym poziomie co Primera Division, która jest wspaniała. Można powiedzieć, że mecze w La Liga stoją na tym samym poziomiem co mecze w Champions League. Kocham tę ligę i marzyłem o grze tutaj od dziecka. Myślę więc sobie, że marzenia się spełniają. To pozwala mi wierzyć, że będę kontynował karierę właśnie tutaj.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!