Advertisement
Menu

Messi 3 - 3 Madryt

Remis na Camp Nou

Kibice na całym świecie czekali na wielkie święto futbolu, czyli na pojedynek Barcelony z Realem Madryt. Gdy są rozgrywane takie mecze, wszyscy oczekują emocji, bramek, dramaturgii i pięgnej gry. Był to z pewnością mecz na miarę Gran Derby, mecz, który na pewno przejdzie do historii jako jeden z najciekawszych.

Zacznijmy jednak od przedstawienia po krótce, w jakiej formie znajdowały się oba zespoły przed klasykiem. Barca dostała łomot w Sewilli oraz Liverpoolu, co na pewno było oznaką słabej formy. Dziwić może także fakt, że Frank Rijkard po raz kolejny postawił na ustawienie 3-4-3 mimo że ten system się nie sprawdza. Holender już chyba zapomniał, jak ważną rolę w poprzednich sezonach pełnili boczni, ofensywnie grający, obrońcy. Być może szkoleniowiec Barcy zdecydował się na taki wariant, gdyż brakowało mu wykonawców - Gio i Zambrotta nie mogli zagrać.

Nas jednak problemy Katalończyków nie dotyczą, skupmy się na naszych. Tradycyjnie już ekipy nie omijały kontuzje. I tak oto Carlos, Cannavaro nie załapali się do kadry meczowej z powodu urazów, a Marcelo, choć widniał w protokole meczowym, także nie był w pełni gotowy do gry. Co więcej, Beckham i Reyes, czyli dwaj egzekutorzy stałych fragmentów gry, również nie trenują. Fabio Capello wobec tych absencji miał niewiele opcji do wyboru. Dziwić może fakt, że na ławce zasiadł Emerson, pupilek Don Fabio. Obawiam się, że Brazylijczyk za tydzień również nie zagra, i nikt nie będzie z tego powodu narzekał, bowiem następne spotkanie jest na Santiago Bernabeu. Przejdźmy jednak do samego meczu.

Już po pierwszych minutach mogliśmy być pewni, że będzie to bardzo ciekawe widowisko. Od razu pokonać Ikera Casillasa chciał Ronaldinho Gaucho, ale czujni obrońcy, szkoda, że koncentracji nie wystarczyło na 90 minut, zablokowali to uderzenie. Królewscy próbowali wychodzić z własnej połowy szybkimi atakami, które inicjował Guti.Po jednej z takich kontr piłka trafiła do Higuaina, który dośrodkował na 14. metr, gdzie stojący Lilian Thuram fatalnie wybił futbolówę przed pole karne. Dopadł do niej Ruud van Nistelrooy i technicznym strzałem nie dał szans Victorowi Valdesowi. Krytykowany ostatnio golkiper nawet nie drgnął. Prowadzenie chyba nieco uśpiło naszych, bo zaledwie kilka minut później Samuel Eto'o wyszedł na sytuację sam na sam z Ikerem, ale portero Królewskich był górą w tym pojedynku. Królewscy nie wyciągnęli wniosków z tej akcji i Lionel Messi strzałem z 10 metrów doprowadził do wyrównania. Dwie szybko zdobyte bramki zapowiadały emocje w daleszej części spotkania. Gracze Realu Madryt szybko otrząsnęli sie po utracie prowadzenia i po faulu Oleguera w polu karnym Barcy, Los Merengues stanęli przed szansą strzelenia drugiego gola. Ruud van Nistelrooy, etatowy wykonawca jedenastek, nie zawiódł raz jeszcze i było 2-1 dla gości. Duma Katalonii nie zamierzała jednak składać broni: dwukrotnie Eto'o próbował zaskoczyć Ikera, lecz Hiszpan za każdym razem udowadniał, że jest bramkarzem światowej klasy. Niestety, po tym drugim strzale Kameruńczyka Casillas wybił przed siebie piłkę, a w polu karnym Messi tylko czekał na odbitą futbolówę i mocnym strzałem pod poprzeczkę wyrównał stan rywalizacji. Zaledwie pół godziny meczu, a już padły cztery bramki i to wcale nie był koniec. Młody Argentyńczyk kilka minut później ponownie znalazł się w dogodnej sytuacji, ale, nie wiedzieć czemu, zamist uderzać w długi róg, wybrał bliższy słupek i nie trafił w bramkę. Defensywa Królewskich wyraźnie zaspała. Nie było jednak tak, że to tylko gospodarze atakowali. Przyjezdni z Madrytu także chcieli wygrać, czego dowodem był bardzo groźny strzał Gonzalo Higuaina sprzed pola karnego i gdyby nie przypadkowe odbicie piłki od nóg Thurama, to pewnie mielibyśmy 3-2. Odpowiedź Blaugrany była natychmiastowa i tylko cud uratował Los Blancos przed utratą gola. W dodatku w słupek nogą uderzył Salgado, ale pozbierał się i wrócił na boisko. Końcówka pierwszej odsłony to popis dwóch wychowanków FCB. Najpierw bardzo dobry strzał oddał Xavi, a później Oleguer sfaulował Gago i obejrzał czerwoną kartę. Mecz nie mógł się lepiej ułożyć! Na nogi naszych zapolował również pierwszy ze wspomnianych Hiszpanów i został ukarany żółtym kartonikiem.

Remis po pierwszej połowie to nie do końca sprawiedliwy wynik. Barca wyraźnie przeważała, a nam udało się zdobyć dwa gole. Mieliśmy co prawda jeszcze kilka szans, lecz równie dobrze mogliśmy przegrywać 0-3 i pewnie nikt by nie mówił, że zostaliśmy skrzywdzeni. Praktycznie niewidoczny był Raul, dobrze za to grali Guti i Torres, a skutecznością imponował Ruud van Nistelrooy. Na drugą połowę podopieczni Capello mogli jednak wychodzić z optymizmem, bowiem czerwona kartka dla Oleguera znacznie osłabiła Katalończyków.

Druegie 45 minut nie rozpoczęło się tak jak pierwsze, czyli od bramek. Zawodnicy za to więcej walczyli, gra była rwana i żadna ze stron nie podejmowała ryzyka. Dwukrotnie na spalonym został złapany Ruud. Barca starała się jak najdłużej utrzymać przy piłce. Capello zdawał sobie sprawę, że coś trzeba zmienić, aby wygrać i Robinho wszedł w miejsce Raula. Kapitan praktycznie nie pokazał niczego. Momentami zapominałem, że on w ogóle jest na boisku. W 65. minucie kapitalna okazję do zdobycia gola miał RvN, ale w sytuacji sam na sam z Valdesem uderzył prosto w wychowanka Barcelony i wynik sie nie zmienił. Takie okazje Holender powinien wykorzystywać. Należy zwrócić uwagę na doskonałe prostopadłe zagranie Higuaina. Chwilę później Ruud po raz koeljny mógł pokonać VV, ale znów uderzył wprost w golkipera gospodarzy. Tym razem akcję wypracowali Gonzalo i Robinho. Może to się wydawać niewiarygodne, ale van Nistelrooy dwie minuty później miał trzecią już szansę i jej nie wykorzystał. Niewykorzystane sytuacje się mszczą... Rzut wolny w 73 minucie wykonywał Guti. "14" posłał piłkę w pole karne, gdzie kapitalnie głową uderzył Sergio Ramos i pokonał Valdesa. Dzięki temu na kwadrans przed końcem prowadziliśmy i mieliśmy o jednego zawodnika więcej. Katalończycy ruszyli do ataków, czego efektem był niecelny strzał Iniesty. Niestety, podopieczni Rijkarda dopiero się rozkręcali. Chwilę później zza pola karnego uderzał Messi, na szczęście Casillas wybronił strzał. To był doskonały moment, aby dobic rywala, toteż Los Blancos wyprowadzali kontry. Najpierw, tradycyjnie już, Ruud van Nistelrooy zmarnował dobrą szansę, a później mocno z dystansu strzelił Robinho, tyle że Valdes to obronił. W tym momencie Capello dał jasny sygnał: Panownie, bronimy! Włoch ściągnął z boiska Gutiego, a dał szansę de la Redowi. Po zamieszaniu w naszym polu karnym sytuację wyjaśnił wykopem w aut Iker. Trzeba przyznać, że Barca mimo gry w dziesiątkę się starała. Niestety, bardzo korzystnego wyniku nie utrzymalismy do końca. Lionel Messi ustrzelił hat-tricka i odebrał nam dwa punkty. Nasi zawodnicy byli chyba już myślami gdzie indziej, bo Ivan Helguera został ograny jak dziecko, a Argentyńczyk wbiegł w pole karne zupełnie niepilnowany i oddał strzał w długi róg - Casillas był bez szans.
Królewscy nie wykorzystali dziś doskonałej okazji do zgarnięcia kompletu punktów. Gdyby ktoś przed meczem dawał nam remis, myślę, że większośc osób ucieszyłaby się z takiego wyniku. Jednak my naprawdę mogliśmy i powinniśmy to spotkanie wygrać! Dlaczego więc nie wygraliśmy? Po pierwsze, zabrakło konsekwencji w końcówce drugiej połowy. Zamiast dokładnie pokryć rywali, nasz zespół liczył, że jakoś się uda bez dodatkowego wysiłku. Po drugie, zawiódł Ruud van Nistelrooy. Tak, tak, nie pomyliłem się, mam na myśli własnie Holendra. Co z tego, że strzelił dwie bramki, skoro nie wykorzystał czterech innych znakomitych okazji? Jestem pewnien, że gdybyśmy prowadzili 4-2, to katalończycy już by się nie podnieśli. Po trzecie, zabrakło nam cwaniactwa. Nie przypominam sobie, żeby którykolwiek z naszych graczy udawał kontuzję i prawie umierał na boisku. Nie widziałem też w końcówce długiego celebrowania wyrzutu z autu czy wybicia piłki spod własnej bramki. Piłkarze Realu Madryt mogli także postarać się wybić rywali z uderzenia poprzez... faule. Wiem, że nie promuję postawę fair, ale Włosi na pewno by się tak zachowywali. Obawiam się, że dziś straciliśmy szanse na mistrzostwo Hiszpanii. Nie dość, że zgubiliśmy dwa punkty, to morale drużyny spadło. Powiem krotko: zremisowaliśmy wygrany mecz na własne życzenie. Nie sądzę także, aby to nas czegoś nauczyło. Hala Madrid!

Składy:
FC Barcelona: Valdés; Oleguer, Puyol, Thuram, Márquez (Gudjohnsen, min.80); Deco (Belletti, min.70), Xavi, Iniesta, Mecí; Ronaldinho i Eto’o (Sylvinho, min.45)
Real Madryt: Casillas; Salgado, Sergio Ramos, Helguera, Torres; Diarra, Gago, Guti (De la Red, min.80), Raúl (Robinho, min.60); Higuaín i Van Nistelrooy

Bramki:
0-1: RvN
1-1: Messi
1-2: RvN
2-2: Messi
2-3: Ramos
3-3: Messi

Sędzia: Alberto Undiano Mallenco

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!