Advertisement
Menu

Wróciła Liga Mistrzów

Podsumowanie meczów 1/8 Champions League

Ruszyła pucharowa faza Ligi Mistrzów. Stęsknieni za rozgrywkami kibice, spodziewali się dużej dawki emocji i wielu bramek, które w pełni wynagrodziłyby im tygodnie przerwy. Bo któż choć przez chwilę nie zatęsknił za wtorkowym/środowym wieczorem, z dobrym meczem w tle?

Wtorek, 20.02

Real Madryt - Bayern Monachium 3:2
(Raúl 10’, 28’, van Nistelrooy 34’ - Lucio 23’, van Bommel 88’)

Spotkanie przez wielu określane mianem „meczu dwóch upadających potęg". Zarówno Real Madryt, jak i Bayern, łagodnie mówiąc, nie spełniają oczekiwań. Oba zespoły już nie raz spotykały się w Lidze Mistrzów i zazwyczaj tworzyły wspaniałe widowiska. Błędem było stwierdzenie, że tym razem będzie inaczej.

Real zaczął od mocnego uderzenia. Już w 10. minucie, świetne podanie van Nistelrooya na bramkę zamienił Raúl, najpierw mijając Olivera Kahna, a następnie dobijając piłkę do pustej bramki. Radość madridistas trwała nieco ponad 10 minut, bo w 23. minucie, do remisu doprowadził Lucio. Brazylijczyk wymknął się spod opieki Cannavaro, a następnie wyskoczył najwyżej do podania z rzutu wolnego. Real odpowiedział dość szybko i już po 5 minutach odzyskał prowadzenie, za sprawą drugiej bramki Raula. Jeszcze przed przerwą, Bernabéu ujrzało trzeciego gola dla Królewskich. Podanie Davida Beckhama przedłużył Ivan Helguera, po czym, ubiegając bramkarza, piłkę do bramki skierował Ruud van Nistelrooy.

Po przerwie, bliski zdobycia bramki był Beckham, lecz Kahn zdołał sparować jego precyzyjne uderzenie z rzutu wolnego na poprzeczkę. Bawarczycy przez całą drugą połowę dążyli do zdobycia jeszcze jednej bramki. Mógł dokonać tego Pizarro, który najpierw zwiódł dwójkę naszych obrońców, a następnie oddał groźny strzał z kilku metrów. Niezawodny okazał się jednak Iker Casillas, popisując się genialną interwencją. Wydawało się, że mecz zakończy się rezultatem 3:1, lecz w 88. minucie, drugą bramką dla Bayernu strzelił van Bommel. Może okazać się ona bardzo istotna w kwestii awansu.

Więcej o meczu - tutaj.


PSV Eindhoven - Arsenal 1:0
(Méndez 61’)

Jeszcze nie tak dawno, PSV było bardzo blisko finału Ligi Mistrzów. Zaszczytu tego Arsenal dostąpił w sezonie poprzednim, lecz musiał zadowolić się drugim miejscem na podium. Tego roku, obie drużyny są tak samo głodne sukcesu i żadna z nich w tym dwumeczu nie odpuści.

Z większą werwą rozpoczęli goście. ſadną, zespołową akcję starał się skutecznie zakończyć Tomas Rosicky i był tego bardzo bliski, bo tuż przed linią bramkową, obrońcy wybili piłkę na oślep. PSV nie potrafiło grać tak kombinacyjnie, jak Anglicy, więc decydowali się na strzały z daleka, niezbyt groźne dla Lehmanna. Znów dobrą okazję miał Rosicky, ale tym razem techniczne uderzenie Czecha przeleciało obok bramki.

Wynik utrzymywał się bezbramkowy aż do 61. minuty. Wtedy to, świetnym strzałem z dystansu popisał się Méndez. Bramka podenerwowała Kanonierów, którzy stwarzali jeszcze więcej okazji. Dobry strzał oddał Fabregas, ale w porę interweniował Gomes, zabierając piłkarzom Arsenalu nadzieję na chociażby remis. Warto odnotować, że w 66. minucie, na boisku pojawił się Sun Xiang, stając się tym samym pierwszym Chińczykiem, który wystąpił w Lidze Mistrzów.


Lille – Manchester United 0:1
(Giggs 83’)

Spotkaniem tym szczególnie interesowali się Polacy, licząc, że w bramce Manchesteru ujrzą Tomasza Kuszczaka, który w kilku ostatnich meczach zastępował kontuzjowanego van der Sara. Niestety (dla nas), Holender wrócił do gry i naszego rodaka mogliśmy zobaczyć jedynie na ławce rezerwowych.

Podtekstem tego meczu była sytuacja sprzed roku, gdy drużyna Czerwonych Diabłów nie awansowała do fazy pucharowej, m.in. przegrywając i remisując z Lille. Chęć rewanżu była ogromna i trudno było tego nie zauważyć. Anglicy od początku odważnie zapędzali się pod bramkę Sylvy.

W 54. minucie, świetnym rajdem zabłysnął Wayne Rooney - przebiegł on niemal pół boiska, mijając przy tym 3 graczy, lecz na końcu niedokładnie odegrał do Giggsa, który nie zdążył zamknąć akcji. Dobrą okazję miał także, łączony z Realem Madryt, Cristiano Ronaldo, ale jego strzał w porę zablokowali obrońcy.

W 62. minucie stadion w Lens ożył. Odemwingie zdobył bramkę, której arbiter nie uznał, twierdząc, że Nigeryjczyk odpychał Vidicia. Kibiciom się to oczywiście nie spodobało. W 83. minucie, rzut wolny dla gości wykonywał Ryan Giggs. Sędzia nie zaznaczył, że gra odbędzie się po gwizdu, więc Walijczyk bez zastanowienia uderzył bezpośrednio na bramkę, zdobywając gola i zaskakując bramkarza, ustawiającego jeszcze mur.


Celtic Glasgow - AC Milan 0:0

Artur Boruc, w przedmeczowych wypowiedziach, ostrzegał Włochów, że Celtic tak łatwo się nie podda i powalczy o zwycięstwo. Milan przyjechał do Szkocji z zapewne takim samym nastawieniem, ale bez swojego nowego nabytku, Ronaldo, który w Lidze Mistrzów grał już w białych barwach Realu Madryt.

Kto wie - może gdyby Brazylijczyk mógł zagrać w tym spotkaniu, gra Włochów wyglądałaby inaczej. Trudno było zauważyć jakieś efektowne, porywające akcje, ale należy podkreślić bardzo aktywną postawę gości, w szczególności Millera, kilkakrotnie stwarzającego okazje pod bramką gości. Więcej jednak strzelali zawodnicy Milanu, a najlepszą sytuację na gola miał Gilardino, który znalazł się w sytuacja sam na sam z bramkarzem. Kąt był niewygodny, Włoch zdecydował się na strzał, ale Artur Boruc skutecznie zmienił kierunek lotu piłki.

Podobną okazję miał w drugiej połowie Gattuso, w której znalazł się po świetnym podaniu w tempo od Kaki, ale Gennaro nie trafił nawet w bramkę. Widząc niemoc swoich kolegów, Gilardino postawił sobie za cel sprowokowanie rzutu karnego. Zrobił to jednak tak nieudolnie, że chyba nawet sędzia zadał sobie pytanie: „śmiać się, czy płakać?". Pan Terje Hauge zachował jednak powagę, poklepał Włocha po ramieniu i obdarował żółtym kartonikiem. Kilka minut później Gilardino oddał ładny strzał, ale Artur Boruc do końca zachował czyste konto.


Środa, 21.02

FC Barcelona - Liverpool FC 1:2
(Deco 14’ - Bellamy 43’, Riise 74’)

Hit 1/8 finału. Spotkanie dwóch ostatnich triumfatorów rozgrywek. Obie drużyny, w ciągu ostatnich dni, prześladowały skandale. W Barcelonie, Samuel Eto’o wymyśla coraz to lepsze pomysły na skłócenie drużyny, podczas gdy w Liverpoolu, Craig Bellamy chciał pograć w golfa kosztem nóg Johna Arne Riise. Jak się wczoraj okazało, obu panom z angielskiego klubu wyszło to na dobre.

Liverpool rozpoczął mecz bardzo dobrze, grając wysoko, pressingiem. To jednak obrońca trofeum zdobył pierwszego gola. W 14. minucie, po dośrodkowaniu Zambrotty, akcję głową zamknął Deco. Chwilę później mógł zdobyć drugą bramkę, ale tym razem Reina interweniował bezbłędnie. Anglicy cały czas starali się o wyrównanie, walczyli o piłkę, naciskali rywala, aż wreszcie się udało. Dwie minuty przed przerwą, po dośrodkowaniu z głębi pola, strzał głową na bramkę Valdésa oddał Bellamy. Kataloński bramkarz był źle ustawiony i wpadł z piłką za linię bramkową.

Drużyna z Liverpoolu wyszła na drugą część spotkania jeszcze bardziej zmotywowana. Podopieczni Beníteza grali nad wyraz agresywnie, nie ustępowali rywalom. W 72. minucie, dobrą okazję na przywrócenie prowadzenie gospodarzom miał Saviola, który świetnie zwiódł dwóch obrońców w polu karnym, jednak nie dał rady pokonać Reiny. Niecałe 120 sekund później, Kuyt otrzymał dobre podanie, po którym miał przed sobą tylko Valdésa. Bramkarz Dumy Katalonii zablokował strzał Holendra, jednak piłka szybko powędrowała do Riise, który ze stoickim spokojem wbił ją do siatki. Dwie minuty później, w kolejnej sytuacji, tym razem sam na sam z bramkarzem, znalazł się Saviola, ale po raz kolejny górą był Reina. Barcelona przegrywa na własnym stadionie, co stawia ją w trudnej sytuacji przed rewanżem na Anfield Road.


FC Porto - Chelsea FC 1:1
(Meireles 12’ - Szewczenko 16’)

José Mourinho wraca do Porto. Portugalczycy wspominają go bardzo dobrze, bowiem doprowadził ich klub do zwycięstwa w Lidze Mistrzów, lecz za razem nadal nie potrafią mu wybaczyć, że nazajutrz odszedł do Londynu.

Pierwsza bramka padła już w 12. minucie. Hélder Postiga ruszył w pole karne, sprytnie oszukał kilku obrońców, jednak nie zdołał już dokładnie podać piłki i wybili ją obrońcy. Przed obrębem „szesnastki" dopadł do niej Meireles i ładnym strzałem z powietrza dał swojemu zespołowi prowadzenie. Długo ono nie trwało, bowiem po czterech minutach i akcji Robbena, Szewczenko wbiegł w pole karne i, jak za starych, dobrych czasów gry w Milanie, pewnym strzałem umieścił futbolówkę w siatce. W 34. minucie mogło być 2:1 dla Porto, lecz piłka po genialnym strzale Quaresmy, zewnętrzną stroną buta, uderzyła w poprzeczkę. Szkoda, albowiem gol byłby przepięknej urody.

Przez niemal całą pierwszą połowę, FC Porto szukało bramki. Po przerwie zdecydowanie lepiej prezentowali się goście. Strzelał Drogba, strzelał Szewczenko, ale obaj niecelnie. W 78. minucie, po ładnej akcji Ukraińca, piłka znalazła się przy nodze Drogby, a reprezentant WKS trafił w słupek. Mecz był bardzo wyrównany, rozgrywany w dobrym tempie, więc remis można uznać za sprawiedliwy wynik.


Internazionale - Valencia 2:2
(Cambiasso 29’, Maicon 76’ - Villa 64’, Silva 86’)

Obie drużyny przystępowały do meczu bardzo zmotywowane. Inter bije kolejne rekordy w lidze włoskiej, podczas gdy Valencia, w ostatnim meczu Primera División, pokonała lidera tabeli, Barcelonę.

Włosi od samego początku z wielką ochotą nacierali na bramkę Hiszpanów, co szybko mogło im się opłacić. Cańizares wyszedł do piłki z chęcią jej wybicia, jednak na drodze stanął mu Ibrahimović, który skierował ją do bramki. Na całe szczęście Valencii, tuż przed linią bramkową zdołał wybić ją jeden z obrońców. Kolejny błąd Cańizaresa ponownie mógł skończyć się golem dla Włochów. Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego, hiszpańskiego portero ubiegł Ibrahimović, lecz skierował piłkę tylko w słupek. Przy okazji kolejnego dośrodkowania, we znaki Cańizaresowi znów dał się Ibrahimović. Santiago zdołał sparować jego strzał na słupek, ale przy dobitce Cambiasso był już bez szans.

Piłkarze Valencii musieli usłyszeć kilka gorzkich słów od swojego trenera, bowiem wybiegli na drugie 45 minut zupełnie odmienieni, a co najważniejsze - udało im się doprowadzić do remisu. Dokonał tego David Villa, który zdobył bramkę bezpośrednio z rzutu wolnego, z ponad 25 metrów. Piękny strzał Hiszpana. Mecz się wyrównał i obie drużyny zabiegały o bramkę. W 76. minucie, Maicon ładnie rozegrał piłkę z Cruzem, po czym strzelił obok interweniującego Cańizaresa. Zawodnicy Valencii znów musieli gonić rywala. I udało się! Na cztery minuty przed końcem, świetnym strzałem z powietrza popisał się Silva, dając piłkarzom z Półwyspu Iberyjskiego remis.


AS Roma - Olympique Lyon 0:0

Zwycięzca naszej grupy podejmował drugą drużynę grupy D. Lyon po raz kolejny bez większych problemów wygrał rywalizację w fazie grupowej, lecz nie znaczy to, że powiedzie mu się równie dobrze w rundzie pucharowej. Można było odnieść wrażenie, że AS Roma nie powinna przeszkodzić Francuzom w awansie, lecz na tym etapie rozgrywek, nikt nie chce przegrać.

Mecz był bardzo słaby i bardzo brutalny. Włosi ostro atakowali nogi piłkarzy Lyonu, a ci nie pozostawali dłużni. Obie drużyny popełniły łącznie 52 faule. Pan Michael Riley co chwila wyciągał żółtą kartkę, jeszcze częściej dyktując rzuty wolne. Po jednym z nich, piłkę w pole karne dośrodkowywał Juninho. Minęła ona wszystkich piłkarzy, bezradnego bramkarza i uderzyła w słupek. Była to najlepsza okazja na bramkę w całym meczu. Pizarro pozazdrościł Giladrino spektakularnego upadku we wtorkowym meczu i postarał się o podobny. Wymuszenie rzutu karnego nie było może aż tak żałosne, jak w przypadku Włocha, ale skończyło się tym samym - żółtą kartką.

Mecz zakończył się bezbramkowym remisem, ponieważ bardziej niż o gole, zawodnicy zabiegali o ilość „skoszonych" przeciwników.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!