Advertisement
Menu

Reyes po raz drugi zapewnia zwycięstwo!

Mallorca - Real Madryt 0-1

Królewscy przystępowali do meczu z Mallorcą ze świadomością, że jeden z głównych konkurentów do zwycięstwa w lidze - Sevilla - po raz kolejny stracił punkty, więc ewentualne zwycięstwo nad podopiecznymi Gregorio Manzano mogło przybliżyć Real Madryt do tytułu. Zadanie to nie wydawało się jednak łatwe, bowiem Los Blancos zawsze mieli problemy z ekipą z Balearów, a na dowód tego w poprzednim sezonie w strugach deszczu polegli na Son Moix. Co więcej, Fabio Capello nie mógł skorzystać w stym spotkaniu z wielu kontuzjowanych zawodników, a szczególnie posypała się obrona, bowiem kontuzjowani są Cicinho, Marcelo, Roberto Carlos, a na uraz narzekał także Raul Bravo. Najgorzej jednak prezentowała się ofensywa Królewskich: Beckham i Ronaldo nie są w pełni sił (taka jest przynajmniej oficjalna wersja), Guti dopiero wznowił treningi, a Cassano trener w ogóle nie bierze pod uwagę przy ustalaniu składu. Patrząc na ostatni występ Los Merengues z Betisem, mogliśmy zaobserwować, że drużyna, mimo odpadnięcia z Copa del Rey, wreszcie zaczyna grać z zaangażowaniem i stwarza dużo sytuacji. Upatrywaliśmy nadzieji w nowych nabytkach drużyny - Gago i Higuainie. Czy tym razem odmłodzony zespół nie zawiódł i zdobył bardzo ważne trzy punkty?

Początek spotkania do zdecydowana dominacja gospodarzy, którzy starali się już w pierwszych minutach zaskoczyć czujnego na przedpolu Ikera Casillasa. Pierwszy strzał na bramkę portero Królewskich oddał wypożyczony z FC Barcelona Maxi Lopez, ale nasz golkiper pewnie wybronił strzał. Na odpowieź Realu Madryt nie trzeba było długo czekać, bo już cztery minuty później uderzył Ruud van Nistelrooy, ale Holender nie popisał się w tej sytuacji. Jordi chyba zapatrzył się na bardziej utytułowanego strzelca i niemalże skopiował jego wyczyn. Dopiero po kwadransie gry mogliśmy obejrzeć składną akcję w wykonaniu Los Merengues, lecz Robinho nieco się pogubił w polu karnym i straciliśmy futbolówkę. Niedługo potem wreszcie dał o sobie znać Gonzalo Higuain, który otrzymał doskonałe podanie od mahamadou Diarry i znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, jednak Moya wybronił jego uderzenie. Spotkanie było dość wyrównane, lecz brakowało okazji do zdobycia gola, natomiast nie można było odmówić zawodnikom woli walki i zaangażowania. Sporą aktywnością wykazywał się Maxi López, ale większość jego strzałów mijała bramkę Casillasa od dobrych kilka metrów. Nasi skrzydłowi starali się dryblingiem rozmontować defensywę gospodarzy, ale zbyt późno do akcji podłączali się Diarra oraz Gago i przez to często traciliśmy w głupi sposób piłkę. Real Madryt grał głównie z kontry, dzięki czemu szybkość Higuaina, Robinho i Reyesa mogła się przydac i po jednym z rajdów Argentyńczyka prawem skrzydłem blisko zdobycia bramki byli van Nistelrooy i wspomniany wcześniej Brazylijczyk, ale obydwaj minęli się z dośrodkowaną piłką. Chwilę później pokazał się Varela, który najpierw minął zwodem obrońcę, a następnie uderzył na naszą bramkę, a Iker nie zdołał złapać piłki. Na szczęście Ramos z Cannavaro zaasekurowali bramkarza i nie straciliśmy bramki. Była to ostatnia godna uwagi sytuacja w pierwszej połowie. Piłkarze z Madrytu na pewno nie zachwyciły w tych 45 minutach i to gospodarze przeważali. Trzeba także dodać, że nie było to porywające widowisko, a raczej typowy mecz walki. Niestety, nie mogliśmy być pewni, że nasi ulubieńcy wywiozą z Son Moix choćby jeden punkt, bowiem gra się Królewskim wyraźnie nie układała, a składnych akcji było jak na lekarstwo.

Fabio Capello nie dokonał żadnych zmian w przerwie, a w zasadzie nie miał w kim wybierać, ponieważ jedynymi ofensywnymi zawodnikami na ławce byli absolutny nowicjusz, Nieto oraz nieograny De la Red. Tymczasem już po pięciu minutach Real Madryt mógł, a właściwie rzecz ujmując, powinien prowadzić! Po dośrodkowaniu z rzutu rożnego Sergio Ramos uderzył w kierunku bramki, a na drodze piłki stał Diarra, który z kilku metrów nie potrafił pokonać bramkarza Mallorki. W następnych minutach więcej było walki niż futbolu, a na dowód tego Jordi po starciu z Gago miał rozcięty łuk brwiowy, a Ramos odniósł jakiś poważniejszy uraz, bowiem musiał opuścić plac gry, a w jego miejsce wszedł Raul Bravo. Konieczna więc była korekta ustawienia i Miguel Torres musiał przenieść się na prawą obronę. 15-minutowa przerwa chyba pomogła Królewskim, bo w drugiej połowie grali znacznie agresywniej, ofensywniej i więcej biegali. Po jednej z akcji, w której brali udział Diarra, van Nistelrooy oraz Robinho, ten ostatni zdecydował sie na strzał z linii pola karnego, ale piłka poszybowała wysoko ponad bramką. Przeprowadzka na prawą stronę wyraźnie pomogła młodemu Torresowi, gdyż włączał się często do akcji i choć nie wszystkie jego zagrania były dokładne, to wyraźnie rozruszał prawą flankę Los Blancos. Ten młody defensor nie tylko wykazywał się w ofensywie (dokładnie dośrodkował na głowę van Nistelrooya, ale Holender uderzył zbyt wysoko), ale także doskonale bronił. W 77. minucie arbiter tego spotkania odgwizdał rzut wolny w odległości 23 metrów od bramki i do piłki podszedł Jose Antonio Reyes. Niektórzy kibice przypomnieli sobie pewnie podobną sytuację z początku sezonu z meczu z Realem Sociedad San Sebastian i zgodność tych dwóch momentów nie była przypadkowa. Reyes uderzył lewą nogą nie do obrony ponad murem i na 13 minut przed końcem mogliśmy się cieszyć z prowadzenia. Bramka była efektem dobrej gdy Królewskich w drugiej odsłonie tego spotkania. Gospodarze natychmiast rzucili się do ataków, z którymi jednak pewnie radzili sobie nasi defensorzy. Tuż przed końcem regulaminowego czasu gry Ruben de la Red zmienił Gonzalo Higuaina, aby jeszcze wzmocnić drugą linię i nie dopuścić do wyrównania. Mallorca całkowicie się odkryła i na sekundy przed końcem meczu w dobrej sytuacji w polu karnym znalazł się de la Red, lecz nie zdołał pokonać Moyi.

Real Madryt właśnie rozegrał 19. mecz w sezonie, w którym zdobył bardzo cenne trzy punkty. Zwycięstwo może nieco szczęśliwe, ale za kilka miesięcy nikt o stylu wygranej nie będzie pamiętał, a fakty są takie, że Królewscy mają tyle samo punktów co Sevilla i Barcelona i są na trzecim miejscu w tabeli. Wygrana jest tym cenniejsza, że pozwoli odbudować morale zespołu po odpadnięciu z Copa del Rey. Na pewno Los Blancos muszą jeszcze jeszcze poprawić wiele elementów, ale optymizmem napawa zaangażowanie piłkarzy i ich chęć zwycięstwa. Co więcej, Real Madryt nie stracił w ostatnich dwóch meczach ligowych bramki, a defensywa wcale nie gra w najmocniejszym zestawieniu. Podsumowując, bardzo ważne zwycięstwo osiągnięte na ciężkim terenie i w trudnych okolicznościach.

Składy:
Mallorca: Moyá; Héctor, Ramis, Nunes, Navarro; Jonás, Basinas, Jordi López, Varela (Jankovic 80’), "Cańo" Ibagaza (Arango 71’); Maxi López.
Ral Madryt: Casillas; Ramos (Raúl Bravo 56’), Helguera, Cannavaro, Torres; Reyes, Diarra, Gago, Robinho; Higuaín (De la Red 86’), Van Nistelrooy.


Statystyki:
Strzały (celne): 10 - 14 (4 - 5)
Interwencje bramkarzy: 10 - 13
Faule: 21 - 21
Rzuty rożne: 4 - 5
Spalone: 1 - 1
Posiadanie piłki: 39% - 61%

Gole
1:0 Reyes 77'

Kartki:
: Ibagaza, Basinas; Ramos, Diarra

Sędzia: Fernández Borbalán

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!