Advertisement
Menu

Real znów zwycięski!

Real Madryt - Racing Santander 3:1


Czy dzisiejszego wieczoru, nad stadionem unosił się duch Ferenca Puskása, którego pożegnano na Santiago Bernabéu symboliczną minutą ciszy, przed rozpoczęciem dzisiejszego spotkania? Czy może po prostu geniusz Capello daje o sobie znać, tak jak wiele trudnych i ciężkich treningów właśnie? Jedno jest pewne, dzisiejszy triumf to nie przypadek. Królewscy przeważali od pierwszej (dokładnie 4, ale o tym za chwilę) do ostatniej (a dokładniej do 85) minuty. Zagrali wspaniałe spotkanie, pełne ładnych, składnych akcji. I o tym teraz.

Mecz nie mógł się lepiej zacząć. Najpierw do ataku szybko przeszedł Racing, jednak atak ten jeszcze szybciej zatrzymał Helguera. Później świetnie dysponowani piłkarze Realu przejęli inicjatywę. Zanim jednak na dobre się rozgrzali, dostali rzut rożny, który wykonał Reyes. W polu karnym znalazł się oczywiście Ramos, który oczywiście głową pokonał bramkarza gości. W ten sposób, już w 4. minucie Real Madryt prowadził 1:0. Coś było w grze Królewskich, coś co pozwalało być pewnym co do pozytywnego wyniku dzisiejszego spotkania. Następne minuty upływały lekko i przyjemnie, Real nie forsował tempa, spokojnie rozgrywając piłkę z jednej strony, z drugiej zaś nie pozwalając jej rozegrać Racingowi. Jedynym poważnym zagrożeniem ze strony gości w pierwszym kwadransie gry mogło być dośrodkowanie Pedro Munitisa, po którym głową strzelał jeden z piłkarzy Racingu. Mogło być, ale nie było – Casillas bez problemów chwycił piłkę. Za tę akcję piłkarze z Santander mieli zapłacić już minutę później, na co nie pozwolił jednak sędzia. Świetne podanie z głębi pola dostał aktywny Raúl, ze stoickim spokojem lobując bramkarza. Arbiter jednak niesłusznie odgwizdał spalonego. Dopiero pierwsze dwadzieścia minut było za nami, a już wiadomo było, że kolejny świetny mecz rozegra Guti, który fantastycznie odnajduje się w taktyce nakreślonej przez Capello. Teraz jeszcze dodać do tego nienaganną postawę obrońców, szczególnie pary Helguera – Cannavaro i… można mówić tylko o akcjach Królewskich. Na przykład o tej z 25. minuty, gdy Guti oddał piłkę Ramosowi, który z kolei ostro wrzucił ją w pole karne. Na posterunku był jednak Tońo. Po tej akcji piłkarze obu drużyn zwolnili. To znaczy zwolnili Królewscy, a Racing albo nie potrafił, albo bał się zaatakować. Najaktywniejszy był Munitis, jednak wsparcie, jakie otrzymywał od kolegów, było znikome. Pomimo wszystkich przeciwności Racing zdołał zagrozić bramce Casillasa. W 34. minucie z rzutu wolnego po faulu Cannavaro na Munitisie, groźnie strzelał Óscar Serrano. Casillas jednak zdołał zatrzymać futbolówkę. Goście jeszcze raz poważnie zagrozili bramce Ikera, ponownie ze stałego fragmentu gry. Bardzo aktywnego w pierwszej połowie Munitisa, tuż przed polem karnym powalił Diarra. Z rzutu wolnego uderzał Tomás, jednak po raz kolejny świetnie spisał się Casillas.

Pierwsza połowa, pomimo chwilami miażdżącej przewagi Królewskich, skończyła się prowadzeniem 1:0. Przewaga w posiadaniu piłki, sposób, w jaki podopieczni Capello rozgrywali akcje, a także łatwość, z jaką je rozpoczynali, pozwalała optymistycznie zapatrywać się w drugą połowę. Rozentuzjazmowani kibice na Santiago Bernabéu, nie mogli się doczekać następnych bramek.

Już od początku drugiej połowy widać było, że pomimo całego zamiłowania Capello do defensywy Królewscy mają zamiar strzelić przynajmniej jeszcze jedną bramkę. A przy okazji… ułatwić strzelenie bramki Ruud van Goolowi, by ten stał się samodzielnym liderem w klasyfikacji strzelców. W 48. minucie Holender dostał kolejne podanie, tym razem od Carlosa. Pech chciał, że dzisiejsza bramka była zdecydowanie za mała jak na celownik Ruuda, który przeniósł piłkę ponad poprzeczką. Po tej sytuacji Królewscy przestali "faworyzować" Ruuda i znów jak najwięcej akcji przeprowadzali skrzydłami. Na prawym jak zwykle szalał Ramos, na lewym trochę gorzej radził sobie Reyes, który jednak zaliczył już asystę w tym spotkaniu. W 55. minucie ten właśnie zawodnik wrzucił piłkę wprost na głowę Helguery, który posłał piłkę minimalnie obok słupka. Trzy minuty później gwiazda Reyesa rozbłysła na nowo. Fantastyczną akcję zapoczątkował Diarra, który zwodem minął obrońcę, po czym podał do Emersona, któremu piłka wprawdzie nieco uciekła, zdołał jednak oddać ją Reyesowi, a ten niespodziewanie strzelił tuż przy krótkim słupku zaskoczonego bramkarza.

Po tym golu Capello musiał nieco wyhamować zespół, by przy okazji fantastycznej formy i kolejnych sytuacji tworzonych pod bramką Racingu nie zmarnował całego zapasu sił. Tak więc gra uspokoiła się nieco. Gdyby w tym momencie gracze z Santander stanowili zagrożenie dla naszej bramki, można by rzec: "Królewscy oddali inicjatywę". Nic z tych rzeczy. Królewscy odpoczywali, a Racing i tak nie potrafił stworzyć sobie akcji pod bramką Casillasa. Za to w 69. minucie za cichego bohatera dzisiejszego spotkania, Reyesa (jak by nie było – gol i asysta) wszedł Robinho. Brazylijczyk, który pierwszą połowę spędził na ławce, tuż po wejściu na boisku zaczął siać postrach w szeregach przeciwnika. Akcja, którą rozpoczął chwilę po wejściu na boisko, rozłożyła Racing na łopatki. Nasza "Czarna perła" z dziecinną łatwością minęła na lewym skrzydle obrońcę i schodząc do środka, podała piłkę do Gutiego. Ten od razu wysunął ją nadbiegającemu Diarrze, z kolei nasz środkowy pomocnik oddał ją van Nistelrooyowi. Holender od razu podał ją na skrzydło do Raúla, który płasko wrzucił piłkę wprost pod nogi Diarry. Malijczyk na raty co prawda, ale jednak pokonał bramkarza. Akcja ta była streszczeniem całej gry Realu Madryt w dzisiejszym spotkaniu. Takiego nieszablonowego i pomysłowego zagrania, ostatnimi czasy mogłaby nam pozazdrościć nawet Barca. Cztery minuty później za zmęczonego Cannavaro wszedł powracający po kontuzji Míchel Salgado. Minutę po jego wejściu na boisko (chociaż raczej nie należy wiązać ze sobą tych zdarzeń), padł jedyny gol dla Racingu Santander. Przed polem karnym faulował Raúl. Do piłki podszedł Ezequiel Garay, który już wcześniej próbował uderzać z wolnego. Tym razem jednak ze świetnym skutkiem. Obrońca Racingu posłał piłkę w lewe okienko bramki Casillasa.

Od tej chwili wyraźnie rozluźnieni i czekający na końcowy gwizdek Królewscy nieco odpuścili i tym razem naprawdę oddali inicjatywę Racingowi. Nadal jednak Munitis nie potrafił znaleźć sposobu na Roberto Carlosa, który po raz kolejny zatrzymywał go na swoim lewym skrzydle. Fakt, goście atakowali, jednak walili głową w mur. Kolejną bramkę chciał za to strzelić Robinho, który w 82. minucie dostał piłkę od Emersona, który z kolei otrzymał ją od Raúla. Brazylijczyk podryblował i strzelił, jednak wprost w ręce Tońo. W końcówce nie potrzebnie obudził się Guti, którego chyba natchnął Robinho. Dlaczego nie potrzebnie? W 87 minucie, waleczny blondyn w ferworze walki nieco się zagalopował i brutalnie wjechał w nogi Vitolo. To było wejście na czerwoną kartkę, wątpliwości nie miał arbiter, który takową Gutiemu pokazał. Trzy minuty później kartki posypały się niczym z rogu obfitości. Za jednym zamachem kartki dostali Emerson, za brutalny faul, przy okazji także Ramos i Raúl. W dodatku ponownie z rzutu wolnego strzelał Garay, tym razem jednak Iker Casillas nie dał się zaskoczyć. Mecz zakończył się wynikiem 3:1.

Wynikiem dla malkontentów trochę zaciemniającym obraz gry, bo przewaga Królewskich była mniej więcej pięciobramkowa. Tak jak dzisiaj, Real Madryt grał gdy odnosił sukcesy. Z polotem, fantazją. Akcja za akcją, z niekończącymi się pomysłami na grę. Co odróżnia dzisiejszy Real Madryt od tego „wczorajszego"? Może fakt, że dzisiaj nieporównywalnie lepiej gra obrona, szczelnie zamykająca dostęp do bramki, nawet takiemu olbrzymowi jak Nikola Žigić. Co jeszcze? To, że jak na razie nie jesteśmy pewni jak długo podopieczni Capello utrzymają taką formę. Miejmy nadzieję, że nie jest to jedynie chwilowa zwyżka formy, a początek marszu po Mistrzostwo Hiszpanii. Pozostaje z niecierpliwością czekać na następne spotkania.

Składy:
Real Madryt: Casillas - Sergio Ramos, Cannavaro (Míchel Salgado 75'), Helguera, Roberto Carlos - Emerson, Diarra - Raúl, Guti, Reyes (Robinho 67') - van Nistelrooy.
Racing: Tońo - Scaloni, Pinillos, Rubén, Garay, Luis Fernández - Antonio Tomás (Vitolo 56'), Colsa (David Aganzo 60'), O.Serrano (Christian Alvarez 85') - Munitis, Žigić.

Statystyki:
Strzały (celne): 13 - 15 (6 - 10)
Interwencje bramkarzy: 18 - 12
Faule: 25 - 19
Rzuty rożne: 4 - 5
Spalone: 2 - 4
Rzeczywisty czas gry: 44 minuty, 43 sekundy
Posiadanie piłki: 51% - 49%

Gole:
1:0 Sergio Ramos 4’
2:0 Reyes 58’
3:0 Diarra 70’
3:1 Garay 75’

Kartki:
: Colsa, Cannavaro, Óscar Serrano, Reyes, Scaloni, Diarra, Pinillos, Sergio Ramos, Emerson, Raúl
: Guti

Sędzia: Lizondo Cortés

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!