Advertisement
Menu
/ Airwolf

Real Madryt - Atlético Madryt - 1:1

Bezbarwne derby na remis

Są takie mecze, na których kibicom i piłkarzom zależy szczególnie - obok spotkań bezpośrednio decydujących o zwycięstwie w takich czy innych rozgrywkach są to oczywiście mecze derbowe. Dziś Królewscy grali taki właśnie mecz - derby Madrytu z Atlético.

Nasi piłkarze byli przed pierwszym gwizdkiem sędziego w świetnych nastrojach, a kibice prawdopodobnie niczym im pod tym względem nie ustępowali. Trudno się dziwić - wydawało się, że po fatalnym meczu z Olympique Lyon Królewscy złapali wiatr w żagle: dwa zwycięstwa w lidze, niezbyt przekonujące, ale jednak zwycięstwa, a po nich rozbicie w pył kijowskiego Dynama. Capello obiecał stopniowy wzrost formy, więc można było mieć nadzieję, że to właśnie obserwujemy. A figa.

Królewscy nastawili się na ataki ze środka pola, próbując – tradycyjnie już – podań prostopadłych do van Nistelrooya. Pierwsze takie podanie, nasz super snajper, otrzymał już w 3 minucie, nie zdążył jednak uciec ze spalonego. Sytuacja powtórzyła się trzy minuty później. Emerson świetnie podawał do Ruuda, jednak ten był na minimalnym spalonym. Te dwa spalone, doskonale ukazywały początki bezradności Królewskich, jeśli chodzi o grę ofensywną. Ta bezradność którą było również widać w poprzednich spotkaniach, w spotkaniu z Atlético, zemściła się dosyć szybko. W 8 minucie, dośrodkowanie z głębi pola, fantastyczną główką przedłużył Maxi. Wybiegającego Casillasa ubiegł Mista i gol dla stołecznych rywali stał się faktem. Cała akcja rozgrywała się przy biernej postawie naszych środkowych obrońców. Królewscy tradycyjnie rzucili się do odrabiania strat. Grali może aktywnie, ale ani nie efektownie, ani nie efektywnie. Dobrze zapowiadający się atak piłkarzy Realu, goście zakończyli wjazdem w nogi Gutiego. Real starał się odzyskać inicjatywę, aktywny jak zwykle Reyes próbował atakować na wszelkie sposoby. Strzelał z wolnego, szarżował flanką, środkiem. Dośrodkowywał i czekał na dośrodkowania. Próbował również Diarra, który osaczony przez zawodników Atleti, nie zdołał oddać piłki partnerowi. Gospodarze jednak nacierali, a na to tylko czekali piłkarze Atlético. W 24 minucie Casillas w ostatniej chwili ubiegł Petrowa, w 25 minucie faulem ratował sytuację Ramos. Za to w 27 minucie symbolicznie worek z żółtymi kartkami otworzył Perei, który ostro faulował nad wyraz aktywnego Gutiego. W 32 minucie perfekcyjnym podaniem Torres obsłużył Maniche. Ten jednak zmarnował sytuację sam na sam z Ikerem. Duża w tym zasługa naszej obrony w której po raz kolejny zabrakło porozumienia. Za chwilę kolejną kartkę za faul na maltretowanym Gutim otrzymał strzelec gola dla Atleti, Mista. Mecz stawał się brzydki, kartki zaczęły się sypać. Mejia ujrzał żółty kartonik za agresywny atak na Pernię. Ten za to nie pozostał dłużny i …również otrzymał żółtą kartkę. Efektem sporej (a sądząc po komentarzach również spornej) przewagi Atlético, był gol… Raula Gonzaleza. W 36 minucie, napastnik hiszpańskiej kadry otrzymał błyskotliwe podanie od Gutiego i strzałem z pierwszej piłki, umieścił futbolówkę w siatce, tuż obok dłoni interweniującego Leo Franco. Królewscy w nieco zaskakującym momencie odrobili straty, szybko mogli jednak stracić kolejnego gola. Minutę po golu Raula, rzut wolny wykonywał Petrow. Bułgar podawał do Maniche, ten strzelił, po drodze piłka odbiła się jeszcze rykoszetem, jednak w cudowny sposób strzał obronił Casillas. W tym momencie piłkarze Realu dostrzegli szansę strzelenia gola „do szatni" i zaatakowali. Po raz kolejny podanie otrzymał van Nistelrooy, tym razem jednak sędzia nie odgwizdał spalonego. Bramce na 2:1 zapobiegła jednak świetna interwencja Leo Franco. Na następną poważną sytuację kibice musieli poczekać do następnej połowy. Piłkarze zeszli do szatni.

Widać było, że derby Madrytu, na najwyższym poziomie stać nie będą. Gra była nieco szarpana, posypało się trochę kartek. Można z czystym sumieniem nazwać brzydką grą to co chwilami widzieliśmy w drugiej połowie. Mowa tutaj głównie o mnożących się kartkach i faulach. Dosyć o faulach. W czasie przerwy każdy kibic zastanawiał się na pewno, jakich zmian dokona Capello. W składzie, taktyce. Włoski trener wybrał jedynie to ostatnie i na boisko obie drużyny wybiegły w niezmienionych składach.

Widać było jednak brak pomysłu na wyprowadzenie skutecznego ataku. Okazję miał wprawdzie Reyes, jednak jego strzał nie trafił w światło bramki. W 50 minucie fatalnie zagrał Diarra, Atlético nie zdołało jednak zagrozić kontrą. Także w 50 minucie żółtą kartkę otrzymał Ramos, za zagranie ręką w polu karnym rywala. Capello widząc brak poprawy w grze Królewskich, nakazał Robinho rozpoczęcie rozgrzewki. W 52 minucie na porcję braw od zgromadzonej na Santiago Bernabéu publiczności zasłużył Raúl, którego ambitna gra wyraźnie przypadła im do gustu. Dwie minuty później, kolejną żółtą kartkę za faul na bezustannie maltretowanym Gutim otrzymał – tym razem – Maxi. W tym momencie Real Madryt przeważał, miał inicjatywę, brakowało tylko pomysłu na atak. W 59 minucie pz wolnego po faulu oczywiście na Gutim, prosto w mur strzelał Roberto Carlos. Sytuację na boisku zamierzał ratować trener Atlético, wprowadzając do gry świeżego Aguero w miejsce Misty. Ta zmiana wprowadziła w atak Atleti nowe siły. W przeciągu minuty groźne okazje mieli Maxi i Petrow. To natarcie, a także wcześniejsza „ręka" odbiła się czkawką Ramosowi, który w 62 minucie był zmuszony nieprzepisowo zatrzymać akcję Torresa. Wygrana Królewskich, grających od tej pory w „10" stawała się coraz mnie Realna. Tym bardziej, że wprowadzony na boisko Aguero szalał, rozbijając madryckie szyki obronne. Interweniować musiał Capello i w miejsce Reyesa, w 65 minucie, wstawił Raula Bravo. Być może za Reyesa miał wejść na boisko Robinho, jednak czerwona kartka pokrzyżowała szyki naszego trenera. W 68 minucie Torres podał do przebojowego Aguero, jednak obronną ręką wyszedł z tej sytuacji Casillas. Aguero trzeba było jakoś utemperować, tak prawdopodobnie pomyślał Roberto Carlos, któremu jednak brutalne wejście w nogi gracza Atlético uszło na sucho. Chwilę później sponiewierany Guti został zmieniony przez Beckhama. Guti grał dobre zawody i gdy zszedł z boiska, nasz atak właściwie nie istniał. Po podaniach Beckhama goście niebezpiecznie kontrowali. Niecelnie strzełał Petrow i Pernía. W 78 minucie po dośrodkowaniu groźnie główkował Pablo Ibanez, jednak Casillas nie dał się zaskoczyć. Gra toczona głównie w środku pola, mnożące się rzuty rożne, a także znikoma skuteczność Królewskiego ataku, powoli obrzydzała widowisko. Nie wiele wniósł do gry wprowadzony w 82 minucie Ronaldo. Brazylijczyk wszedł oczywiście w miejsce van Nistelrooya. Gra stała się bezbarwna, Ronaldo grał ambitnie, jednak jak cały atak Królewskich – nieporadnie. Real Madryt jakby czekał na końcowy gwizdek. Ta postawa mogła skończyć się tragicznie, już w 90 minucie meczu w sytuacji 1 na 1 z Ikerem, znalazł się Aguero. Próba przelobowania naszego bramkarza była na całe szczęście nieskuteczna.


Real Madryt zaprezentował się po prostu źle. Nie ma o czym dyskutować - jeśli w meczu u siebie drużyna nie wygrywa, niezależnie od innych okoliczności ocena nie może być pozytywna. Naturalnie nie zabrakło pozytywnych akcentów - cieszy gol i poprawna gra Raula (czy to możliwe, że się wreszcie naprawdę odradza?), nieźle grał Guti, który pokazałby pewnie jeszcze więcej, niż tylko jedna asysta, gdyby nie był bezustannie faulowany. Poza nimi pochwalić by jeszcze można Casillasa - choć ten zawinił przy golu dla Atleti - i... to już wszystko. Ruud miał jedną Cannavaro i Ramos na pewno nie tworzyli pary nie do przejścia, Diarra z Emersonem też nie. Więc jak tu wygrać? Nawet bez czerwonej kartki dla Ramosa byłoby ciężko, gdyż piłkarze chwilami znów grali tak, jakby widzieli się po raz pierwszy w życiu, a poza tym brakowało skuteczności (do chwili, gdy gola zdobył Raúl, nasi nie oddali ani jednego celnego strzału) i najzwyczajniej w świecie pomysłu na grę. A to wszystko mieli nasi rywale - ze skutecznymi i nieustępliwymi Pereą, Maxim i Maniche oraz aktywnymi Torresem i Aguero nie mogli przegrać. Spójrzmy prawdzie w oczy: wiedząc, jak wyglądał mecz, powinniśmy się cieszyć z remisu.

Składy:
Real Madryt: Casillas - Mejía, Cannavaro, Sergio Ramos, Roberto Carlos - Reyes (Raúl Bravo 63’) - Diarra, Emerson, Raúl - Guti (Beckham 70’) and Van Nistelrooy (Ronaldo 81’)
Atlético: Leo Franco - Seitaridis, Pablo, Perea, Pernía - Maxi López, Luccin, Maniche, Petrow (Galletti 77’) – Torres, Mista (Agüero 59’)

Statystyki:
Strzały (celne): 11 - 18 (2 - 7)
Interwencje bramkarzy: 12 - 16
Faule: 23 - 29
Rzuty rożne: 3 - 4
Spalone: 3 - 4
Rzeczywisty czas gry: 48 minut, 1 sekunda
Posiadanie piłki: 53% - 47%

Gole:
0:1 Mista 6'
1:1 Raúl 38'

Kartki:
: Perea, Mista, Mejía, Pernía, Ramos, Maxi Rodríguez, Cannavaro, Pablo
: Ramos

Sędzia: Undiano Mallenco

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!