Advertisement
Menu

Przed meczem z Levante UD

2. kolejka Primera División, 10.09.2006, godz. 19:00<br />

2. kolejka Primera División, 10.09.2006, godz. 19:00

Levante Union Deportiva właściwie od zawsze pozostaje w cieniu rywala zza miedzy - Valencii. Spędziwszy w Primera División dwa sezony w latach 60., spadł, by powrócić dopiero w następnym tysiącleciu - w poprzednim sezonie klub zajął trzecią lokatę w tabeli Segunda División, co gwarantowało awans do wyższej klasy rozgrywkowej.

Jak na beniaminka przystało, do walki w de facto nowej, pierwszoligowej rzeczywistości przystępowano z optymizme, ale takiego powrotu Los Granotes (Żaby, proszę państwa) na pewno sobie nie wymarzyli. W pierwszym meczu zostawili po sobie fatalne wrażenie, odnosząc druzgocącą porażkę w meczu z Sevilla FC. Levante przystąpi więc do tego meczu podwójnie zmotywowane, aby odesłać w niepamięć fatalny początek sezonu i 4:0 „do tyłu". Nie ma jednak co ukrywać, że celem podopiecznych Juana Ramóna Lópeza Caro jest zaledwie utrzymanie się w Primera División i nawet remis wywalczony z klubem ze stadionu Santiago Bernabeu byłby dla nich sukcesem.

Natomiast Real Madryt, który w letnim okresie transferowym wydał najwięcej w lidze na transfery, tradycyjnie mierzy w sam szczyt ligowej tabeli. Po trzech saharyjsko suchych latach morale bardzo wymagających kibiców - potrafiących stworzyć fantastyczną atmosferę, ale też i piekło, o czym przekonali się tacy piłkarze jak Ronaldo - są mocno podszarpnięte. Skoro w ostatnich latach, kiedy Real zajmował 2. miejsce w tej jakże silnej lidze, mówiono o kryzysie, co by było, gdyby nie znalazł się w pierwszej trójce? W końcu La Liga to nie tylko Real i Barcelona. To też Sevilla Fútbol Club, zeszłoroczny zwycięzca Pucharu UEFA, który pokazał klasę, gromiąc obrońcę mistrzostwa Hiszpanii 3:0. To też nasz rywal zza miedzy, który tradycyjnie nie próżnował i jego skład wzmocnili między innymi Costinha, Maniche, czy też Sergio Aguero oraz Saragossa z magicznym środkiem pola, D'Alessandro i Aimarem. No i oczywiście drugi klub z Walencji, wzmocniony byłym madridistą Morientesem, który po nieudanej przygodzie na Wyspach wrócił w ojczyste strony i obiektem marzeń wielu kibiców Realu – Joaquinem.

Powracając do niedzielnego meczu, Granotes na pewno będą chcieli udowodnić, że w tym sezonie nie będą chłopcami do bicia i ukraść chociażby jeden punkt Królewskim. Drużyna prowadzona przez byłego szkoleniowca Realu Madryt właśnie, Juana Ramona Lopeza Caro, to przecież mimo wszystko ekipa z tradycjami - Levante UD, po walencku Llevant UE, założono w 1909 roku, równo 10 lat, zanim powstał Valencia CF. Ba, w 1981 roku grał tam sam wielki Johan Cruijff i nawet w dziesięciu meczach strzelił dla Levante dwa gole. Epizody zaliczyli tam też Peđa Mijatović, Johan Mjällby czy nieżyjący już Holender Faas Wilkes. Jest to jednak klub absolutnie nieutytułowany; ich jedynym w blisko stuletniej historii triumfem było zwycięstwo w Copa de la Espańa Libre, Pucharze Wolnej Hiszpanii, którego jedną jedyną edycję z czterema drużynami uczestnicząymi zorganizowano w czasie hiszpańskiej wojny domowej. Mówiąc szczerze, z takimi klubami (nie ujmując niczego Levante) Real powinien zwyciężać z zasady i bez żadnych trudów. Niestety, na stadionach tych słabszych drużyn zawsze mieliśmy problemy, czego doskonałym przykładem może być poprzedni sezon.

Uwagę trzeba też będzie poświecić jutrzejszemu potencjalnemu debiutantowi – Jose Antonio Reyesowi. Bardzo możliwe, że w drugiej połowie Capello da hiszpańskiemu skrzydłowemu szansę na pierwszy oficjalny występ w królewskiej bieli. Gorzej niestety przedstawia się sytuacja Cicinho i Robinho; nie trzeba być przesadnie spostrzegawczym, żeby zauważyć niechęć Don Fabio do tych graczy. W końcu znany jest z tego, że stawia na siłę i taktykę, a przebojowy Cicinho czy też efektowny Robinho niestety nie pasują do jego koncepcji. Prawdopodobnie zagramy ustawieniem 4-4-2 z Van Nistelrooyem na szpicy oraz Raulem jako mediapunto. W środku pola bez zmian - Emerson i trochę bardziej kreatywny Diarra, czyli krótko mówiąc: ściana nie do przejścia. Skład obrony w porównaniu z meczem z Villarrealem zmieni się prawodopodobnie o tyle, że wróci "odwieszony" Ramos. Zagadką pozostaje więc jedynie obsada skrzydeł... bo może jednak Reyes zagra od 1. minuty?

Arbitrem będzie pan Arturo Daudén Ibańez, 42-letni Aragończyk sędziujący w Primera División od września 1994 roku.



Tradycyjnie przypominamy o Typowaniu. Nagrody są atrakcyjne jak nigdy dotąd (wyjazd do Madrytu na mecz z Betisem, pamiętacie? I kilkadziesiąt innych), a o zwycięstwie może zadecydować pomyślny wynik w jednym, jedynym spotkaniu.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!