Advertisement
Menu

Real Madryt - Villarreal CF 0:0! Remis na inaugurację

Real Madryt - Villarreal CF 0:0

Meczem z Villarreal CF Real Madryt inaugurował sezon ligowy 2006/2007. Każdy kibic Królewskich przed spotkaniem życzył sobie, by udanie rozpocząć start w Primera División, lecz, niestety, jak pokazały późniejsze wydarzenia, gracze Realu Madryt wcale nie chcieli lub najzwyczajniej w świecie, nie byli w stanie pokazać kawałka dobrego futbolu i strzelić paru bramek. Ba, nie udało się zdobyć nawet jednej. Zacznijmy jednak od początku... Na mecz z Villarreal Fabio Capello nie przewidział żadnych zmian, toteż na bramce ujrzeliśmy Ikera Casillasa, defensywę tworzyli Michel Salgado, Fabio Cannavaro, Raúl Bravo (zastępujący pauzującego za kartki Ramosa), a także Roberto Carlos. Linia pomocy to dwójka pivotów, Mahamadou Diarra i Emerson, dwójka skrzydłowych, David Beckham i Antonio Cassano, mediapunto Raúl i typowa "9" van Nistelrooy.

Mecz rozpoczął się dosyć niemrawo, jednak to gospodarze postanowili pierwsi zaatakować. Wszystko kończyło się jednak na chęciach, bowiem praktycznie każdy atak rozbijany był na solidnej defensywie gości. W 11 min. Real stworzył sobie chyba najlepszą sytuację do strzelenia gola. Po składnej akcji całej drużyny piłkę na skrzydło dostał Michel Salgado, dorzucił ją w pole karne, tam znalazł się Cassano, lecz jego strzał z główki minimalnie chybił celu. Chwilę później prawy obrońca Blancos otrzymał żółtą kartkę za faul na Riquelme. W pierwszej części gry bardzo dobrze spisywał się środek pola Królewskich, przede wszystkim Emerson, który zaliczał dużo odbiorów i wnosił spokój w szeregi gospodarzy. Być może wniósł go trochę za dużo, ponieważ wraz z biegiem czasu zapał do atakowania bramki Viery malał. Oglądając pierwsze trzydzieści minut w wykonaniu Realu można było odnieść, jak się potem okazało, złudne wrażenie, jakoby Blancos zmienili coś w swoim stylu gry. Niestety, nic w swoim stylu na pewno nie zmienił Roberto Carlos, który w 20 min. dał upust swojej bezradności i zachował się bardzo nierozważnie. Silnym kopnięciem w nogi Riquelme powalił Argentyńczyka na ziemię, po raz kolejny pokazując, że ma poważne problemy ze swoją psychiką. Zauważyć można było dużo gry z pierwszej piłki, lecz generalnie na boisku nie działo się nic ciekawego odnotowania. Akcje Realu przypominały bicie głową w mur, żadna nie była wykańczana, brakowało dobrego ostatniego podania.

W poczynaniach Królewskich w pierwszej połowie nie było nic, na czym można byłoby zawiesić oko lub co podziwiać. Mecz przypominał ten sprzed dziewięciu dni, na Estadio Ramón de Carranza w Kadyksie. Graczy Realu schodzących na przerwę pożegnały coraz liczniejsze gwizdy. Nic dziwnego, że kibice dawali upust swej frustracji, zwłaszcza po takich obietnicach piłkarzy (Guti: "Nie zawiedziemy kibiców") i tych transferowych, Ramona Calderona (na trybunach pojawił się napis "Calderón, gdzie Kaká i Cesc?").

Na drugą połowę piłkarze Realu wyszli w niezmienionym składzie, jakby Fabio Capello bezgranicznie ufał możliwościom ofensywnym Raula, van Nistelrooya, Cassano czy Beckhama. Początek drugiej części należał do Królewskich. Oskrzydlającą akcją popisał się Carlos, lecz piłkę z pola karnego Villarreal wyekspediował Peńa. W defensywnej "robocie" wyróżniali się Raúl Bravo, bardzo pewny punkt zespołu, i Mahamadou Diarra, który parę razy ładnie zabrał piłkę rywalowi. Wspaniałą sytuację w 48. miał Ruud van Nistelrooy. Beckham posłał piłkę w pole karne, Viera wyszedł z bramki z intencją złapania futbolówki, lecz minął się z nią, która spadła pod nogi Holendra, kozłując. Ten uderzył ją, lecz bardzo niecelnie i Madryt nadal nie mógł cieszyć się z prowadzenia. Wraz z upływem czasu gry Real jakby coraz bardziej cofał się do defensywy, a dobitnym przykładem na to mogła być sytuacja Cassano, który odzyskawszy piłkę postanowił wyprowadzić akcję, lecz na połowie Villarreal był kompletnie osamotniony, dlatego też sytuacja ta była z góry skazana na niepowodzenie. Minuty mijały, a Blancos wcale się nie spieszyło, nawet nie atakowali śmielej. W międzyczasie na boisku pojawił się Guti, który zastąpił w bezbarwnego w tym meczu Włocha Cassano. W 70. minucie bardzo ładną akcją popisał się van Nistelrooy. Przejął piłkę w okolicach środka boiska i postanowi przeprowadzić rajd, co jest bardzo nietypowe dla tego zawodnika. Dociągnął z piłką do pola karnego El Submarino Amarillo, tam oddał strzał, lecz piłka minęła słupek bramki. Dobrymi interwencjami w defensywie popisywał się Raúl Bravo, chyba najlepszy zawodnik w dzisiejszym meczu, który zatrzymywał takich graczy jak Nihat, czy Guillermo Franco. W bardzo niemrawym tempie mecz dotoczył się do 90. minuty, a wtedy to pan Fernández Borbalán odgwizdał koniec spotkania, inaugurującego dla Realu Madryt i Villarreal CF rozgrywki w La Liga.

Cóż można rzec na podsumowanie spotkania? Real Madryt zagrał bardzo słaby mecz, żaden zawodnik nie zasługuje na wyróżnienie, być może jedynie solidny w defensywie Raúl Bravo. Poza tym Królewscy zupełnie nie mieli pomysłu na grę, ich ataki były chaotyczne, na tak zwanego "czuja". Wyraźnie widać, że drużynie brakuje klasowego rozgrywającego, takiego, jak, w poprzednich latach, Zidane. Nie ma także skrzydeł, które mogłyby ciągnąć drużynę do przodu, bo, powiedzmy sobie szczerze, z Beckhama i Cassano tacy skrzydłowi, jak z Ivana Helguery dobry obrońca. Fabio Capello wspominał, że akcje inicjować muszą środkowi pomocnicy. Ci tymczasem byli dzisiaj bardzo statyczni, ograniczali się tylko i wyłącznie do odbiorów piłki, a przecież jeszcze tak niedawno Diarra zapewniał nas, że potrafi grać także w ofensywie. Czas więc, by pokazał swoje umiejętności, bo Real naprawdę nie ma przywódcy. Nie ma takiej osoby jak Zidane, który swoim geniuszem i zmysłem potrafił rozstrzygać losy meczu, czy posyłać decydujące piłki. Na emeryturę powinien przed tym sezonem udać się Roberto Carlos, u którego widać ogromne problemy z psychiką, bowiem każde niecelne zagranie lub stratę piłki rekompensuje sobie chamskim faulem. Aktywny był wprowadzony w drugiej połowie Robinho, lecz jeden zawodnik nic nie zdziała, gdy nie atakuje cała drużyna, a przynajmniej jej część.

Capello próbuje sprowadzić Włochy do Hiszpanii, nikt jednak nie powiedział, że jego system sprawdzi się w lidze hiszpańskiej. Już po pierwszym meczu Realu widać, że w tym sezonie fani Królewskich raczej nie będą mogli liczyć na efektowne zwycięstwa i piękny futbol. Premierowe spotkanie Królewskich nie napawa nas zbytnim optymizmem, lecz to jest piłka nożna, tutaj wszystko się może zmieniać. Dzisiaj w grze Realu brakowało głównie akcji oskrzydlających i ostatniego, dokładnego podania rozgrywającego, którego brak w Madrycie jest bardzo odczuwalny. Capello zapowiadał jednak, że pierwsze trzy, cztery mecze mogą być niezbyt ciekawe, lecz potem powinno być już o wiele lepiej. Musimy mu wierzyć, że zamiary Włocha wkrótce wejdą w życie, a i gra Realu będzie wyglądała o niebo lepiej.

Składy
Real Madryt: Casillas - Salgado, Cannavaro, Raúl Bravo, Roberto Carlos - Emerson, Diarra - Beckham (Robinho min. 75), Raúl, Cassano (Guti min. 56) - van Nistelrooy
Villarreal CF: Viera - Javi Venta, Quique Alvarez, Peńa, Arruabarrena - Somoza, Senna, Riquelme, Cani (Josemi min. 90) - Nihat (Guille Franco min. 59) i Forlán (José Mari min. 75)

: Michel Salgado, Roberto Carlos - Peńa, Quique Alvarez, Nihat

Sędzia: Fernández Borbalán

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!