Advertisement
Menu

Przed meczem z Villarrealem

1. kolejka Primera División, Santiago Bernabéu, niedziela godz. 19:00

(1. kolejka Primera División, Santiago Bernabéu, niedziela godz. 19:00)

Ostatnimi czasy rok w rok kibice Realu Madryt musieli przełykać bardzo gorzkie pigułki. Florentino Pérez, który tak pięknie zaczął prezesurę w Los Blancos, zakończył ją – wybaczcie milleryzm – kiepsko, wręcz w niesławie, odchodząc jako prezes wielkiego klubu, który przez trzy sezony nie wygrał nic.

Po Perezie nastąpił Fernando Martín Alvarez, którego odsunięto od stanowiska w dość niejasnych okolicznościach i – najzupełniej tymczasowo – Luis Gómez-Montejano. I wreszcie nadszedł od dawna wyczekiwany moment – wybory. Tu również nie obyło się bez niejasności, ale ostatecznie potwierdzono, że nowym prezesem, szesnastym „pierwszym po Bogu", został Ramón Calderón Ramos. Wspólnie z Peđą Mijatoviciem obiecali przywrócić koronie Realu Madryt dawny blask, a socios> im uwierzyli.

Co się działo w okienku transferowym, wszyscy wiedzą, nie tylko RealMadrid.pl informował o tym na bieżąco (a jeśli ktoś nie pamięta, zapraszamy do przypomnienia sobie tutaj). Dość wspomnieć, że miał być Kaká, a nie ma, za to jest Cannavaro, jest van Nistelrooy, jest Emerson, no i jest Diarra. A przede wszystkim wrócił do Madrytu jeden z najwybitniejszych trenerów, tak w historii klubu, jak i we współczesnej piłce.

Bardzo możliwe, że to właśnie osoba Fabio Capello najmocniej podbudowała nadzieje kibiców Królewskich. No bo w końcu jeśli nie Capello, to kto? Logicznie argumentowano, że pod jego kierunkiem wreszcie przebudzi się Antonio Cassano, dla którego Capello jest niemal jak ojciec, że będzie umiał zadbać o formę Cannavaro i Emersona, a jeśli do Madrytu trafi Kaká, to o jego formę zapewne też. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie mecze towarzyskie przed sezonem. Pomijając 10:2 z austriackimi amatorami (2 gole stracone! Z amatorami!), wyniki były bardzo nieprzekonujące. Pomijając to spotkanie, w pierwszych pięciu sparingach z niezbyt silnymi rywalami strzeliliśmy zaledwie pięć goli, tracąc przy tym jeden.

Potem nadeszły dwa mecze z rywalami z Primera División. Mecz z Betisem w ramach towarzyskiego miniturnieju… no cóż, w tłoku ujdzie, 3:3 i porażka w karnych, choć utrata decydującego gola na trzy minuty przed końcem spotkania chwały nie przyniosła. Ale już 0:1 w meczu o czwarte miejsce po grze nudnej, bezbarwnej i beznamiętnej mogła przyprawić o dreszczyk niepokoju.

No i wreszcie Anderlecht i spotkanie o Trofeo Bernabéu. Wreszcie wygrana w niezłym stylu no i pojawiły się pytania: który Real Madryt jest prawdziwy? Ten , który grał z Anderlechtem? Ten, który grał z Betisem? A może ten z Austrii? Nadszedł czas, by się przekonać.

W zeszłym sezonie rozpoczęliśmy walkę o mistrzostwo Hiszpanii meczem z Cádiz CF. Wygraliśmy to spotkanie 2:1, w dużej mierze dzięki Robinho. Tym razem jako pierwsi na naszej drodze stają podopieczni Manuela Pellegriniego, piłkarze Villarreal CF, ci sami, którzy w Kadyksie po golu Riquelme pokonali nas 1:0 ledwie dziewięć dni temu. To jednak był tylko mecz towarzyski, choć nie taki pierwszy lepszy, a rozgrywany w ramach turnieju. Co najmniej niestosowne byłoby oskarżanie piłkarzy obu drużyn o nieprzyłożenie się do tego spotkania, ale spójrzmy na to uczciwie: La Liga to zupełnie inna para korków i żaden mecz towarzyski nie może tu służyć jako wiarygodny prognostyk.

Na Estadio Santiago Bernabéu zmierzą się dwie drużyny łaknące sukcesu. Nie tyle w tym jednym meczu, oczywiście, co w całym sezonie. Chociaż ze zgoła odmiennych powodów. Real Madryt bowiem, jako się rzekło, jest wielkim klubem, który od dawna nic nie wygrał. Villarreal CF z kolei to klub mały, do tego z maleńkiego, 47-tysięcznego miasta, a od niedawna aspirujący do miana czwartej siły w hiszpańskiej piłce klubowej. Zeszłosezonowy półfinał Ligi Mistrzów to wielki sukces, ale okupiony został kiepskimi występami w lidze. Zaledwie 7. miejsce nie dało El Submarino Amarillo awansu choćby do Pucharu UEFA, logiczne więc jest, że Riquelme i spółka zrobią wszystko, by za okrągły rok znów móc się pokazać w międzynarodowych rozgrywkach.

Trzeba przyznać, że stać ich na to; mało tego, jest to ekipa zdolna do „urwania" punktów największym klubom w Hiszpanii i zadecydowania w konsekwencji, kto zdobędzie mistrzostwo. Centralną jej postacią jest oczywiście wspomniany już Juan Róman Riquelme, wyborny rozgrywający, który – tak długo, jak długo gra drużyny ustawiona jest pod niego – może przesądzić o zwycięstwie jednym celnym podaniem, nie wspominając już o świetnie wykonywanych rzutach wolnych. O ich precyzji boleśnie mógł się przekonać nasz Diego López. Problem z Argentyńczykiem polega na tym, że jeśli zostanie wyłączony z gry, cała taktyka jego drużyny musi zostać przemodelowana.

Poza Riquelme najlepszymi piłkarzami Villarrealu byłby zapewne Pirès… byłby, gdyby niedawno odniesiona kontuzja nie wyeliminowała go z gry na pół roku, podobnie jak stopera Gonzalo Rodrigueza. Ale choć brak Francuza to duże osłabienie drużyny Pellegriniego, nie wolno zapominać, że sam Riquelme, mając przed sobą takich napastników jak Forlán czy ściągnięty z San Sabastián Nihat, może wcale nie potrzebować Piresa. Tym bardziej, że Marcos Senna i ściągnięty z Saragossy Cani nie raz i nie dwa pokazywali, że umiejętność asystowania przy golach kolegów nie jest im obca.

Skład Realu Madryt i to, jak spisze się w walce z Żółtą ſodzią Podwodną, jest dużą niewiadomą. W bramce wystąpi zapewne Iker Casillas, choć w meczach towarzyskich Capello stawiał raczej na Diego Lopeza, więc może jednak będziemy mieli sensacyjkę. W obronie zabraknie zawieszonego Sergio Ramosa, więc partnerem Cannavaro będzie Raúl Bravo, a na skrzydłach partnerować im będą Roberto Carlos i… Cicinho? Czy jednak Salgado? W dużej mierze zależy to od tego, jak Capello ustawi pomoc.

Po odejściu wielkiego Zidane`a środek pola miał być oddany w suwerenne władanie Kaki, ale ten nie opuścił Mediolanu i powstał problem: kto ma odpowiadać za konstruowanie akcji? Bo akurat defensywa, skoro mamy Emersona i Diarrę, nie powinna stanowić problemu. Czy rozgrywającym będzie Guti? Bardzo ryzykowny pomysł. Baptista? Też, bo w końcu bliżej mu do napastnika niż rozgrywającego. A może powrót do filozofii z czasów Del Bosque: dwóch pivotes, Diarra i Emerson właśnie, oraz para wybitnie ofensywnych skrzydłowych: Beckham z Robinho lub Cassano. Mecze towarzyskie nie dały nam odpowiedzi na to pytanie. Wiadomo, że potrzeba człowieka, który precyzyjnymi podaniami obsługiwać będzie Ruuda van Nistelrooya, który razem z Raulem stworzy parę „szpicowych". O formę Holendra martwić się nie musimy, a co z Raulem? Czas pokaże…

Największą niewiadomą jest jednak nie to, na kogo postawi Capello, ale jak jego wybrańcy się spiszą. O odejściu Salgado, Roberto Carlosa, Beckhama, Ronaldo (nie powołany), Gutiego, nawet Raula mówiło się już od wielu miesięcy, przynajmniej część z nich również przebąkiwała o odejściu. Tymczasem zostali. Czy będą w stanie dać z siebie wszystko? I czy to „wszystko" wystarczy? Pytania bez odpowiedzi, przynajmniej przez jeszcze paręnaście godzin.

Pewne jest tylko jedno: my, kibice, musimy wierzyć. Nowi piłkarze, nowy trener, nowy prezes i zarząd… kiedy, jeśli nie teraz? Z kim, jeśli nie z nimi? Musimy wrócić na szczyt jak najszybciej. Jeśli tego chcemy, musimy też wierzyć, że się uda.

Sędziował będzie pan Fernández Borbalán z Andaluzji.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!