Advertisement
Menu
/ własne

Feliz Cumpleańos, Diogo!

Spóźnione, ale szczere i serdeczne życzenia dla Urugwajczyka

Co prawda Carlos Diogo obchodził urodziny dwa dni temu, jednak w obliczu zawirowań transferowych związanych z van Nistelrooyem, czy to z Cannavaro i Emersonem oficjalne życzenia od redakcji i polskich Madridistas jesteśmy w stanie zamieścić dopiero dzisiaj, co mam nadzieję, nam wybaczycie. Przecież liczy się pamięć. :)

Carlos Andrés Enseńat Diogo przyszedł na świat 18. lipca 1983 roku w urugwajskim mieście, Montevideo. Można powiedzieć, że piłkarski talent ma we krwi, trudno się dziwić, przecież jego ojcem jest Victor Hugo, który nieraz zachwycał kibiców swoją grą. Starał się także przekazać jak najwięcej swojemu synowi, którego uczył gry w piłkę już od najmłodszych lat. Jak wyznał kiedyś Carlos, futbol był dla niego rozrywką i dobrą zabawą, do momentu, gdy zrozumiał, że może się sprawdzić jako profesjonalista. Tak oto pod czujnym okiem swojego ojca, który nie szczędził mu słów krytyki, rozpoczął drogę do zawodowego futbolu. Nie musiał daleko szukać klubu, w którym mógłby trenować i trafił do River Plate Montevideo, w barwach którego zadebiutował w 2000 roku. Podczas czterech sezonów, jakie tam spędził, rozegrał 74 oficjalne mecze i trzykrotnie trafił do siatki rywala. Regularne występy w pierwszej jedenastce zaowocowały transferem do innego klubu z Montevideo, giganta urugwajskiej piłki – Peńarolu. Jednak reprezentowanie 47-krotnego mistrza Urugwaju nie było szczytem ambicji prawego obrońcy. Nie minęło pół roku, a uwagę na niego zwrócił sam Enzo Francescoli, jeden z najważniejszych napastników w historii Urugwaju, uznany przez FIFA jednym ze 100 najlepszych żyjących piłkarzy, prawdziwy autorytet w kwestiach futbolowych dla swoich rodaków. Prezes argentyńskiego River Plate wziął sobie do serca uwagę Francescoliego i już na początku 2005 roku Carlos Diogo założył koszulkę „los Millonarios". Przybył do Buenos Aires pełen nadziei i gotów walczyć o miejsce w składzie, był zachwycony atmosferą wielkiego klubu: „Tutaj wszystko ma swoje miejsce, presja związana ze stawką meczu i poziomem gry także. W urugwajskim River Plate na mecze przychodziło około 200 kibiców, co jest nieporównywalne z tutejszą frekwencją. Jest cieżko, ale trzeba twardo stąpać po ziemi i przezwyciężać trudności.".

Zawodnik, który przebojem wdarł się na futbolową arenę Ameryki Południowej nie mógł ujść uwadze selekcjonerowi urugwajskiej kadry, który zabrał obrońcę na Copa America w 2004 roku. Na turnieju Carlos rozegrał trzy spotkania, a jego zespół zajął trzecie miejsce na podium. Trener sięgał po niego jeszcze dziesięć razy, głównie podczas eliminacji do Mistrzostw Świata w Niemczech, do których Urugwaj ostatecznie się nie zakwalifikował. Występy w reprezentacji są dla Diogo czymś szczególnym jak sam mówi „nie ma nic przyjemniejszego, niż przywdzianie barw narodowych, wejście na boisko, odśpiewanie hymnu, to wszystko jest cudowne.".


Ledwo co ochłonął po przejściu do River, a już pojawiły się plotki łączące go z europejskimi klubami. Sam zainteresowany był zaskoczony tak szybkim obrotem spraw, jak sam przyznał telefon od przedstawicieli Realu Madryt uznał początkowo za żart. Jednak gdy przedstawiono konkretną propozycję i pięcioletni kontrakt nie miał najmniejszych wątpliwości i zgodził się na przeprowadzkę do stolicy Hiszpanii. Z kibicami River Plate pożegnał się w iście królewskim stylu zdobywając zwycięską bramkę w potyczce z Huracán, dzięki czemu „milionerom" zapewnił awans do Copa Libertadores, a sobie wielką sympatię Argentyńczyków. Do Madrytu przybył ze swoim rodakiem, Pablo Garcią, otrzymał koszulkę ze „starymł? numerem – 21, a przed sobą miał nie lada wyzwanie – wywalczyć sobie miejsce w składzie Blancos, które zarezerwowane było dotychczas dla Salgado. Na dłuższą metę nigdy mu się to nie udało. Podczas okresu przygotowawczego do sezonu występował w spotkaniach towarzyskich, rozgrywanych na tourne. W oficjalnym meczu zadebiutował dopiero w piątej kolejce La Liga, 25. września 2005 roku przeciwko Deportivo Alaves zmieniając z 85. minucie Davida Beckhama. Zaledwie 13 razy pojawił się na boiskach ligi hiszpańskiej, pięciokrotnie miał okazję reprezentować klub w rozgrywkach Ligi Mistrzów. Nie dane mu było trafić do siatki.

Mimo dobrego wyszkolenia technicznego, dużej uniwersalności (może grać jako prawy obrońca, skrzydłowy, występował też jako pivot) i ogromnej woli walki Carlos Diogo nie podbił Madrytu, a urugwajski pazur, który obiecywał pokazać, nieczęsto mieliśmy okazję podziwiać. Nadal jest zawodnikiem młodym i perspektywicznym, dwa dni temu skończył dopiero 23 lata. Może udowodni swoją przydatność i przekona do siebie Fabio Capello, a ten znajdzie dla niego miejsce w drużynie Realu? Musi się jednak spieszyć, bo jeśli wierzyć plotkom, znajduje się aktualnie wśród zawodników, którzy mogą opuścić klub. Wypada więc życzyć mu powodzenia w walce o pozostanie w Madrycie, kolejnych udanych meczów w kadrze narodowej i wierzyć, że ma jeszcze wiele do zaoferowania kibicom Los Merengues.

Sto lat, Carlos!

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!