Advertisement
Menu

Genialny Ricardo, Brazylia żegna się z MŚ!

W drugim półfinale zobaczymy drużyny Portugalii i Francji

Drugi dzień ćwierćfinałów był dniem „wielkich rewanżów". W pierwszym meczu, rozgrywanym pomiędzy Anglią i Portugalią, ci pierwsi chcieli odwdzięczyć się za przegraną sprzed 2 lat, kiedy to w ćwierćfinale EURO2004 zostali pokonali przez Portugalczyków dopiero w rzutach karnych. Ich katem został Ricardo, który najpierw wybronił ostatniego karnego bez rękawiczek, a następnie sam wykorzystał „jedenastkę".

Mecz od początku był bardzo wyrównany i zacięty. W 13. minucie, po zamieszaniu w polu karnych Robinsona, bliski wbicia piłki do bramki był Tiago, ale nie zdołał dojść do bezpańskiej piłki. Po kilku dobrych atakach inicjatywę gry przejęli Anglicy, a dobrą piłkę od Gerrarda dostał Lampard, ale szybszy od pomocnika Chelsea okazał się Ricardo. Oba zespoły, w miarę upływu czasu, grały wolniej, statycznie. Cały ten impet, z którym to spotkanie rozpoczęła zarówno Portugalia, jak i Angila, gdzieś uleciał.

W 51. minucie dośrodkowanie Davida Beckhama zablokował ręką Nuno Valente, ale arbiter tego nie dostrzegł i rzutu karnego nie podyktował. Boisko zmuszony był opuścić David Beckham, a zastąpił go Aaron Lennon. Pomocnik Realu Madryt, siedząc już na ławce, ocierał łzy, które pojawiły się na jego twarzy zaraz po opuszczeniu murawy. Były to zapewne łzy bólu, gdyż Beckham nabawił się jakiejś kontuzji. Kilka minut później świetną okazję miał Lampard, ale nieczysto trafił w piłkę. Dopiero co wprowadzony Lennon chwilę później przeprowadził kapitalną akcję, w której najpierw minął kilku zawodników, bez kompleksów wbiegł w pole karne, oddał piłkę Rooney’owi, ale ten nie trafił w piłkę i na strzał zdecydował się Joe Cole, jednak posłał piłkę w trybuny.

W 62. minucie, po walce bark w bark, Rooney kopnął Ricardo Carvalho w krocze. Arbiter zdecydował się na pokazanie Anglikowi czerwonej kartki. Erikssona próbował ratować sytuację zespołu i wprowadził na boisko dwumetrowego Croucha. Przewagę zyskiwali Portugalczycy, ale trzeba jednak przyznać, że po stracie zawodnika, w zespół angielski wstąpiła sportowa złość i zaczęli oni grać o wiele lepiej, agresywniej. Portugalia cały czas atakowała, ale świetnie bronili się Anglicy. Zespół Scolariego nie miał w ogóle pomysłu na grę i pomimo liczebnej przewagi, nie potrafili stworzyć zagrożenia pod bramką Robinsona.

Bezbramkowy remis przyniósł dogrywkę, w której sytuacja wyglądała identycznie. Portugalia atakuje bez pomysłu, natomiast Anglia znakomicie się broni, a nawet próbuję zaatakować. W 99. minucie świetną akcję przeprowadził Gerrard, miękko wrzucił piłkę do Croucha, ale ubiegł go niższy o głowę niższy Miguel. W 108. minucie Postiga po dobrym podaniu od Simao strzelił gola, ale Portugalczyk znajdował się na spalonym i sędzia słusznie tej bramki nie uznał. Anglików świetnie motywowali kibice, który przez cały mecz zdzierali gardła dla swojej drużyny. W dogrywce bramek także nie ujrzeliśmy, więc arbiter był zmuszony do zarządzenia konkursu rzutów karnych.

Pierwszy do piłki podszedł Simao i nie pomylił się. W odpowiedzi strzelał Lampard, a jego uderzenie świetnie wybronił Ricardo. Następny w kolejce był Hugo Viana i trafił w słupek! Stan rywalizacji wyrównał Hargreaves, a swojej „jedenastki" nie wykorzystał Petit. Ze strony Anglii przyszła kolej na Gerrarda, ale jego strzał znów zatrzymał Ricardo! Robinsona pewnie pokonał Postiga, a Ricardo ponownie popisał się wybronieniem rzutu karnego, tym razem wykonywanego przez Carraghera. Duża presja ciążyła na Cristiano Ronaldo, który przy stanie 2:1 dla Portugalii, mógł zapewnić im awans do półfinału. Ronaldo uderzył bardzo pewnie i przegrana Anglii stała się faktem.

Długo można by się tu rozwodzić nad tym, jak świetnie broniła się Anglia i jak bez koncepcji grała Portugalia, ale bohaterem kraju z Półwyspu Iberyjskiego jest bez wątpienia Ricardo Alexandre Martins Soares Pereira. Portugalski bramkarz obronił trzy rzuty karne, a przy czwartym był bliski wybicia piłki i to głównie niemu kibice i piłkarze powinni dziękować, że awansowali do półfinału.

Anglia - Portugalia 0:0, rzuty karne: 1:3
Anglia: Paul Robinson - Gary Neville, Rio Ferdinand, John Terry, Ashley Cole - David Beckham (52’ Aaron Lennon, 119’ Jamie Carragher), Owen Hargreaves, Steven Gerrard, Frank Lampard, Joe Cole (65’ Peter Crouch) - Wayne Rooney
Portugalia: Ricardo - Miguel, Fernando Meira, Ricardo Carvalho, Nuno Valente - Petit - Luis Figo (86’ Helder Postiga), Tiago (74’ Hugo Viana), Maniche, Cristiano Ronaldo - Pauleta (63’ Simao Sabrosa).


Drugi półfinał mógł być rewanżem reprezentacji Brazylii za pamiętny finał w 1998 roku, kiedy to odnieśli oni porażkę 0:3 z gospodarzem turnieju, Francją. Bohaterem tamtego meczu był Zinedine Zidane, strzelec dwóch bramek.

Spotkanie z początku było szybkie, zacięte. Oglądaliśmy odważne ataki i dobre sytuacje podbramkowe, a najlepszą miał Ronaldo, który nie wykorzystał dobrej okazji i uderzył piłkę głową ponad bramką. Trójkolorowi grali bardzo mądrze, rozsądnie; długo utrzymywali się przy piłce, szukali okazji na dobrą akcję ofensywną. Wydawało się, że jest to przewaga chwilowa i Canarinhos po chwili rzucą się z uśmiechem na twarzy w piłkarski taniec, zaczną grać szybko, pięknie. Nic z tych rzeczy. Brazylia cofnęła się do obrony i spokojnie wyczekiwała na okazję do kontrataku. Te jednak były trudne do przeprowadzenia, gdyż ofensywne akcje Brazylii szybko „rozbijała" dwójka Makelele – Vieira, a przy zagrożeniu pod bramką Bartheza zimną krew zachowywali francuscy obrońcy, grający bardzo dobrze.

Jeszcze przed przerwą Francja mogła strzelić bramkę. Genialną akcję przeprowadził Zidane, minął kilku zawodników i świetnie podał do Vieiry, który znalazł się w sytuacji sam na sam z bramkarzem, w asyście dwójki obrońców. Jeden z nich, Juan, powalił go na ziemię, ale obejrzał za to tylko żółty kartonik. Francja w końcówce opanowała środek pola. Brazylijska ofensywa praktycznie nie istniała.

Kibice Canarinhos myśleli, że może po przerwie ich zespół zacznie grać na miarę oczekiwań, ale srogo się zawiedli. Już kilkadziesiąt sekund po rozpoczęciu drugiej połowy, po dośrodkowaniu Zidane’a piłkę uderzał Vieira, ale nie trafił w bramkę Didy. Cały czas atakowała Francja, a bramka wisiała w powietrzu. W 57. minucie pięknym dośrodkowaniem popisał się Zidane, piłka minęła wszystkich zawodników i tuż przy długim słupku akcję zamknął Thierry Henry, bezlitośnie pokonując Didę.

Brazylia nie podniosła się po stracie tej bramki, bo nadal odważnie atakowali Francuzi. Bardzo aktywnym zawodnikiem był Franck Ribery, który razem z Zidanem tworzył świetną parę pomocników. To właśnie po jego akcji i podaniu wzdłuż bramki, piłki do własnej siatki o mały włos nie skierował Juan. Carlos Alberto Parreira ani myślał o przegraniu tego meczu i wprowadził drugiego napastnika – Adriano. Brazylia zaczęła bardziej angażować się w akcje ofensywne, czym stwarzała świetne okazje do kontrataków dla swojego przeciwnika. Po jednym z nich Henry świetnie podał do Ribery’ego, ale młodego Francuza ubiegł brazylijski bramkarza.

Francuzi grali bardzo mądrze, dzięki czemu, mimo ostrych ataków Brazylijczyków w końcówce spotkania, wygrali to ćwierćfinałowe starcie i awansowali do 1/2 finału, gdzie spotkają się z Portugalią. Piłkarzem meczu uznano Zinedine’a Zidane’a, który zagrał świetny mecz i poprowadził swoją drużynę do zwycięstwa, podobnie jak w meczu sprzed 8 lat...

Brazylia - Francja 0:1 (Thierry Henry 57’)
Brazylia: Dida - Cafu (76’ Cicinho), Lucio, Juan, Roberto Carlos - Gilberto Silva, Ze Roberto, Kaka (79’ Robinho), Juninho Pernambucano (63’ Adriano) - Ronaldinho, Ronaldo.
Francja: Fabien Barthez - Willy Sagnol, Lilian Thuram, William Gallas, Eric Abidal - Patrick Vieira, Claude Makelele - Franck Ribery (77’ Sidney Govou), Zinedine Zidane, Florent Malouda (81’ Sylvain Wiltord) - Thierry Henry (86’ Luis Saha).

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!