Advertisement
Menu

Rewanżowe mecze 1/4 finału Ligi Mistrzów

Znany już półfinalistów tych rozgrywek

Wtorek, 4.04

AC Milan – Olympique Lyon 3:1
(Inzaghi 25’ 88’, Szewczenko 90’+3’ – Diarra 31’)

W pierwszym meczu obydwu drużyn padł bezbramkowy remis, dzięki czemu w lepszej sytuacji znaleźli się piłkarze Milanu, grający we wtorek na własnym stadionie. Ale nikt nie skazywał Lyonu na stratę, a wręcz przeciwnie – dawano im duże szanse na pokonanie mediolańczyków. Do składu Francuzów wrócił „wielki nieobecny" pierwszego spotkania, Brazylijczyk Juninho Pernambucano. To on miał poprowadzić swój zespół do półfinału Ligi Mistrzów.

Brak bramek w meczu sprzed tygodnia, piłkarze chcieli nadrobić już od początku. Pierwszą, ładną akcję Lyon przeprowadził w 8. minucie, ale przyniosła ona tylko rzut rożny. Chwilę później odpowiedział Inzaghi, ale strzał na bramkę Coupeta wyraźnie mu nie wyszedł. W 17. minucie „skiksował" bramkarz Milanu, jednak jego błędu nie potrafił wykorzystać Wiltord, który posłał piłkę wysoko ponad bramką. Kilka minut później błąd popełnił Maldini i w dobrej sytuacji znalazł się Fred. Brazylijczyk sprytnie odegrał do Maloudy, jednak ten nie trafił do pustej bramki. Mogło być już 2:0 dla gości, gdyby tylko umieli oni wykorzystywać „prezenty" od zawodników Milanu. Szczyptę swoich umiejętności pokazał Juninho, kiedy to oddał świetny strzał z rzutu wolnego, z 30 metrów, po którym Dida z trudem wybił piłkę na rzut rożny.

Piłkarze Lyonu grali bardzo dobrze, nie przestraszyli się utytułowanego rywala. Jedna akcja, jedna strata w środku pola, jeden błąd - tym razem podopiecznych Gerarda Houlliera - i stracili oni bramkę. Obrońcy pozostawili w polu karnym niekrytego Inzaghiego, a ten, otrzymawszy dobre podanie od Seedorfa, dał gospodarzom prowadzenie. Nie długo się z niego cieszyli, gdyż 6 minut później goście wyrównali. Świetnym dośrodkowaniem popisał się Juninho, piłka odbiła się od Freda, a dobił ją Diarra. 1:1! Lyon chciał strzelić jeszcze jedną bramkę przed przerwą. Bliski był tego Juninho, który przechwycił futbolówkę, ruszył lewym skrzydłem i dośrodkował, co ostatecznie przekształciło się w strzał na bramkę Didy. Brazylijski bramkarz w ostatniej chwili wybił piłkę na rzut rożny, po którym piłka mogła znaleźć się w siatce, ale po uderzeniu głową Freda odbiła się od słupka.

W drugiej połowie po grze Milanu można było wywnioskować jedno – walczyli o pozostanie w Lidze Mistrzów. Walczyli, ale goście skutecznie stawiali opór, samemu atakując. Mecz stał się bardziej wyrównany, oglądaliśmy dużo walki. Nikt jednak nie potrafił zdobyć drugiej bramki. Najbliżsi byli tego Włosi – po strzale Kaki z linii bramkowej piłkę wybijał Wiltord. Przez niemal całą drugą odsłonę meczu wynik utrzymywał się remisowy, co gwarantowało awans piłkarzom Lyonu. I gdy wznosili już oni ręce do góry, myśląc o półfinale, wszystko obróciło się o 180º. 88 minuta wszystkim kibicom i piłkarzom francuskiego zespołu na długo zapadnie w pamięć. Wtedy to jedną z akcji Milanu strzałem zakończył Szewczenko. Piłka odbiła się od obydwu słupków, a do pustej bramki dobił ją Inzaghi. Ten wynik w pełni satysfakcjonował mediolańczyków, a o wyrównanie walczyli jeszcze Francuzi. W doliczonym czasie gry, po fatalnym błędzie Clerca, sytuację sam na sam z bramkarzem wykorzystał Szewczenko i dokończył dzieła zniszczenia. Takim oto sposobem Milan wygrał rewanżowe spotkanie 3:1. Wynikiem zdecydowanie nie należy się sugerować, ponieważ to Lyon zasłużył na awans do 1/2 finału Ligi Mistrzów. W obydwu spotkaniach był drużyną lepszą, ale nie wykorzystywał stwarzanych sytuacji. A te, jak zwykło się mawiać, mszczą się.
(wynik pierwszego meczu – 0:0, awans: AC Milan)

Villarreal – Internazionale 1:0
(Arruabarrena 58’)

W Mediolanie zawodnicy Villarreal strzelili bramkę już w 1. minucie. Inter jednak zdołał odrobić straty i ostatecznie wygrał 2:1. Rewanż w Hiszpanii zapowiadał się bardzo ciekawie, gdyż zespół Żółtej ſodzi Podwodnej bardzo dobrze radzi sobie w meczach przed własną publicznością. Pokazał to nie raz, pokazać miał i we wtorkowym meczu.

Obi drużyny już od początku spotkania rzuciły się do ataku, przez co mecz stał się wyrównany. Gospodarzom z trudem przychodziło przedostanie się w pole karne przeciwnika, więc oddawali dużo strzałów z dystansu. Większość z nich była autorstwa Senny, jednak nie były one celne. Inter próbował się odegrać, ale nie potrafili oni zbudować żadnej składnej akcji. Najlepsze okazje do zdobycia bramki mieli przy rzutach wolnych, ale te notorycznie marnował Recoba, strzelając w mur niczym Ronaldinho, w Gran Derbi. Pierwsza połowa okazała się niezbyt efektowna – Inter bardziej bronił korzystnego remisu, aniżeli za wszelką cenę szukał drogi do bramki gospodarzy. Ci musieli strzelić gola, ale mimo kilku groźniejszych strzałów nie pokazali nic porywającego. Na wywalczenie awansu mieli jeszcze 45 minut.

W szatni trener Villarreal, Manuel Pellegrini, musiał powiedzieć kilka gorzkich słów swoim graczom, którzy w drugiej połowie zaczęli grać zdecydowanie lepiej. Kilka minut po jej rozpoczęciu groźny strzał oddał José María, ale Toldo zdołał końcami palców skierować piłkę ponad poprzeczkę. Gospodarze powoli się rozkręcali, coraz częściej goszcząc w polu karnym przeciwnika. W 58. minucie stało się to, na co czekało całe El Madrigal. Po jednym z rajdów Riquelme, Argentyńczyk został sfaulowany przez Luisa Figo. Sędzia podyktował rzut wolny i sam poszkodowany zdecydował się go wykonać. Po jego dośrodkowaniu najwyżej do piłki wyskoczył Rodolfo Arruabarrena, trącając ją i uprzedzając bramkarza Interu. 1:0 i radość zawodników oraz kibiców Żółtej ſodzi Podwodnej. W brew pozorom gospodarze nie postanowili się bronić, lecz atakować, jeszcze groźniej. Pięknym strzałem zachwycił Diego Forlán, ale jeszcze ładniejszą paradą popisał się Toldo, najlepszy piłkarz Interu w tym meczu. Gdyby nie on, Włosi przegrywaliby już dużą różnicą bramek.

Villarreal nie rezygnował, chciał „dobić" rywala. W 82. minucie, po szybkiej kontrze, Forlán znalazł się w znakomitej sytuacji, ale posłał piłkę obok bramki. Dosłownie minutę później włoskiego bramkarza na próbę wystawił Riquelme, który oddał fantastyczny strzał z okolic prawego skrzydła. Toldo do końca bronił swojej bramki i tym razem nie dał się pokonać. Najlepszym zawodnikiem meczu został Juan Román Riquelme, który w drugiej połowie świetnie rozgrywał piłkę i kierował drużyną Villarreal. To dzięki niemu zespół gospodarzy zagrał bardzo dobrze w drugiej połowie, strzelił upragnioną bramkę i był bliski zdobycia kolejnych oraz oczywiście wywalczył awans do półfinału, co na debiutanta Ligi Mistrzów jest wyczynem godnym podziwu.
(wynik pierwszego meczu – 1:2, awans: Villarreal)


Środa, 5.04

Juventus Turyn – Arsenal FC 0:0

Zaliczka z pierwszego ćwierćfinałowego meczu był dość spora, ale angielski zespół nie przyjechał do Turynu, aby przegrać. Juventus był osłabiony brakiem Zebiny i Camoranesiego, którzy w ostatnim meczu zostali ukarani czerwoną kartką. Wzmocnieniem był natomiast powrót Pavla Nedveda, który krytykował swoich kolegów z drużyny za brak zaangażowania. Jak się potem okazało Czech aż za bardzo się zaangażował...

Mecz spokojnie rozpoczął Arsenal, ale to Juve pierwsze zagroziło bramce przeciwnika. Groźny strzał z powietrza oddał Zambrotta, ale piłka przeleciała obok słupka. Gospodarze zaczęli stosować pressing i grali zdecydowanie lepiej niż tydzień temu w Londynie. Widać było, że bardzo chcą strzelić bramkę, powalczyć jeszcze o zwycięstwo i awans, a potwierdzały to stwarzane sytuacje. Dziś jednak bardzo dobrze dostępu do bramki londyńczyków bronił Lehmann. Piłka w końcu wpadła do siatki, ale ze spalonego. Goście często zakładali na piłkarzy Juventusu pułapki ofensywne, które okazywały się bardzo skuteczne. Powoli inicjatywę zaczęli przejmować Kanonierzy. W 37. minucie Eboué dostał świetne, prostopadłe podanie od Hleba, ale zamiast odważyć się na strzał lub podanie, wdał się w drybling i piłkę stracił. Minutę później żółtą kartkę za opóźnienie gry ujrzał Reyes, co oznacza, że zabraknie go w pierwszym meczu półfinałowym. Pierwsza połowa była dość wyrównana. Gospodarze na siłę próbowali uruchamiać swoim napastników długimi podaniami, co kompletnie im nie wychodziło. Strzelona przez któryś z zespołów bramka na pewno ożywiłaby to spotkanie.

Sytuacja po przerwie trochę się zmieniła – ostrzej zaczął grać Arsenal. Henry wymienił piłkę z Hlebem i znalazł się w sytuacja sam na sam z Bufonem. Bramkarz Juve wybiegł z bramki i zażegnał zagrożenie. Dobrą akcją odpowiedzieli podopieczni Fabio Capello - po dośrodkowaniu Nedveda zabrakło tylko dołożenia nogi przez któregoś z napastników. Goście przeprowadzili szybki kontratak, Hleb podał w tempo do Fabregasa, ale ten strzelił wprost w Buffona. Stadio Delle Alpi ożyło w 71. minucie, kiedy to silny strzał oddał Nedved. Lehmann był na posterunku i nie dał się pokonać. Gospodarze przez chwilę przycisnęli, co spowodowało cofnięcie się całej drużyny Kanonierów na własną połowę. Brakowało tylko bramki. W 76. minucie Nedved brzydko, niepotrzebnie sfaulował Eboué. Sędzia pokazał mu żółtą, a konsekwencji czerwoną kartkę (wcześniej został już ukarany żółtym kartonikiem) i Czech na ostatnie minuty osłabił swój zespół. Po tym wydarzeniu inicjatywę na dobre przejęli goście. Dobrą okazję miał Hleb, ale po indywidualnej akcji fatalnie przestrzelił. Chwilę później próbował Ljungberg, ale także nie trafił w bramkę. Ostatnie mecz zakończył się bezbramkowym remisem, z którego cieszyli się naturalnie piłkarze Arsenalu. W półfinale czeka ich starcie z rewelacją tych rozgrywek, a mianowicie drużyną Villarreal.
(wynik pierwszego meczu – 0:2, awans: Arsenal)

FC Barcelona – Benfica Lizbona 2:0

Niepodyktowany rzut karny dla Benfiki, brak skuteczności w szeregach Barcelony i ostateczny wyniki 0:0 - pierwsze spotkanie pozostawiło lekki niedosyt. Wszystko miało się wyjaśnić w stolicy Katalonii, do której zespół z Portugalii przybył pełen nadziei w sukces.

Bardzo szybko, bo już w 4. minucie sędzia podyktował rzut karny dla Barcelony. Wbrew pozorom była to decyzja słuszna, gdyż po dośrodkowaniu van Bommela, ręką w polu karnym zagrał Petit. Do piłki pewnie podszedł Ronaldinho, ale jego strzał świetnie obronił Moretto pokazując, że jego wspaniała dyspozycja z pierwszego meczu nie była przypadkiem. Gol nie padł, co bardzo zdenerwowało Katalończyków, którzy rzucili się do ataków. Te przyniosły skutek dopiero w 19. minucie, gdy podanie Eto’o na bramkę zamienił Ronaldinho, rehabilitując się za niewykorzystaną „jedenastkę". Barcelona atakowała, Benfika się broniła – tak wyglądał obraz meczu. Ataki gości były szybko rozbijane w środkowej strefie boiska, przez co Victor Valdés nie miał za dużo pracy. W 40. minucie znakomity strzał oddał van Bommel, ale jeszcze lepszą paradą popisał się Moretto, który znów okazał się najlepszym zawodnikiem zespołu z Lizbony. Prowadzenie Barcelony było widocznie i, co ważne, udokumentowane bramką.

Druga połowa nie różniła się niczym od pierwszej. Nadal atakowała Duma Katalonii, natomiast Portugalczycy musieli się bronić. Gra się trochę zaostrzyła, ale w końcu piłkarze walczyli o awans do półfinału Ligi Mistrzów. W 60. minucie wyśmienitą okazję na gola zmarnował Simăo. Znalazł się on w sytuacji sam na sam z bramkarzem i fatalnie przestrzelił. Barça zaczęła atakować jeszcze groźniej, ale równie dobrze bronili się goście. Wyróżniającymi się postaciami w katalońskim zespole byli Eto’o, Ronaldinho i Deco, którzy najczęściej strzelali na bramkę Moretto (łącznie 11 z 14 strzałów Barcelony). Wynik meczu gospodarze podwyższyli dopiero w 88. minucie. Piła znalazła się pod nogami niepilnowanego Samuela Eto’o, którzy z kilku metrów bezlitośnie pokonał bramkarza Benfiki silnym strzałem. FC Barcelona wygrała 2:0, pewnie awansując do kolejnej rundy. Zwycięstwo jest jak najbardziej zasłużone, gdyż w rewanżowym meczu Katalończycy kontrolowali przebieg gry i byli zdecydowanie lepszym zespołem. Benfice pozostała tylko obrona, z czego wywiązywali się bardzo dobrze, ale do czasu...
(wynik pierwszego meczu – 0:0, awans: FC Barcelona)

W półfinale Milan zagra przeciwko Barcelonie, a Arsenal zmierzy się z Villarreal. Pierwsze mecze za dwa tygodnie, 18 i 19 kwietnia.

Pragnę przeprosić za opóźnienie, spowodowane problemami technicznymi.

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!