Advertisement
Menu

żAdiós, Ronaldo? Valencia – Madryt 0:0

Nie minęły jeszcze echa porażki Realu Madryt w 1/8 finału...

Nie minęły jeszcze echa porażki Realu Madryt w 1/8 finału Champions League z Arsenalem, a zawodnicy „Królewskich" stanęli przed kolejnym, nie mniej trudnym zadaniem – wywiezienia punktów z Mestalla, gdzie przyszło im grać z Valencią. Przed tą kolejką oba zespoły mogły pochwalić się taką samą liczbą punktów, co sprawiło, że spotkanie to było niezwykle ważne, gdyż ewentualna wygrana którejś z drużyn pozwalała na odskoczenie w tabeli rywalowi. W Madrycie już nikt głośno nie mówi o odebraniu mistrzostwa Barcelonie, skupiono się na zajęciu drugiego miejsca, które gwarantuje bezpośredni start w Lidze Mistrzów, bowiem nikogo nie zachwyca wizja gry w eliminacjach, w dodatku w okresie, kiedy klub czekają wielkie zmiany.

Szkoleniowiec „Blancos", López Caro długo zastanawiał się nad zestawieniem pierwszej „11" na ten mecz, gdyż z powodu kontuzji nie mogli zagrać David Beckham, Thomas Gravesen i Roberto Carlos. W tej sytuacji trener postanowił nieco przemeblować ustawienie, czego efektem było pojawienie się na boisku od początku spotkania Carlosa Diogo i Júlio Baptisty. Niestety, zabrakło miejsca dla Robinho i Cassano, ale obaj piłkarze mieli nadzieję wejść w drugiej odsłonie. Najpierw jednak ich kolegów czekała ciężka pierwsza połowa tego widowiska.

Rozpoczęło się nieźle – Real starał się przejąć inicjatywę na boisku i od razu ruszył do ataku, podobnie jak to miało miejsce w środę, w Londynie. Bardzo aktywny był Cicinho, który chciał chyba pokazać, że pominięcie go przy ustalaniu składu na Arsenal było dużym błędem. To właśnie Brazylijczyk już na początku meczu przeprowadził kilka szybkich rajdów, ale jego dośrodkowaniom brakowało celności. Pierwszą okazję do zdobycia goli stworzyli sobie goście – po nieco ponad pięciu minutach gry strzelał Zidane’a, ale jego uderzenie minęło bramkę strzeżoną przez Cańizaresa. Francuz stanął ponownie przed kolejną szansą kilka minut później, kiedy to sędzia podyktował rzut wolny po faulu na Baptiście. Niestety, uderzenie Zizou z wolnego zostało zablokowane przez piłkarzy Valencii. Gospodarze próbowali zaatakować, jednak czynili to zbyt chaotycznie, co często kończyło się bardzo niecelnym strzałem lub dośrodkowaniem, które z łatwością wyłapywał Casillas. „Królewscy" dłużej utrzymywali się przy piłce, co mogło dobrze rokować, jednakże brakowało nieco polotu w grze i klarownych sytuacji bramkowych. Główne zagrożenie dla defensywy „Che" stwarzał Zidane wespół z Cicinho, ale obu zabrakło celności – pierwszemu w rzutach wolnach, drugiemu we wrzutkach w pole karne. Próbował także Baptista, ale „Bestia" z sobie tylko znaną gracją, pudłował. W ostatnich minutach pierwszej połowy do głosu doszli piłkarze Valencii, co mogło skończyć się golem, gdyby nie nasz portero, którzy dobrze obronił strzał Davida Villi w ostatnich sekundach tej części gry.

Pierwsze 45 minut nie zachwycało, choć trzeba przyznać, że Real grał co najmniej poprawnie. Nie było to jakiś wyrafinowany futbol, a skuteczna piłka, która nie pozwoliła podopiecznym Floresa na rozwinięcie skrzydeł. Wprawdzie „Galacticos" także nie stworzyli sobie zbyt wielu okazji strzeleckich, ale mimo to gra naszych ulubieńców zaskoczyła. In plus oczywiście.

Drugą odsłonę lepiej rozpoczęli piłkarze Valencii. Już na początku strzałem popisał się Baraja, ale został zablokowany. Chwilę później przed okazją stanął Angulo, na szczęście przestrzelił. Próbowali także David Villa i Pablo Aimar, wynik pozostał jednak niezmienny. Podopieczni Lopeza Caro wyraźnie nie mogli złapać rytmu, czego dowodem była kolejna szansa na gola dla Barajy. Przewagę gospodarzy przerwał Cicinho, który strzałem z dystansu próbował zaskoczyć Cańizaresa, ten jednak był czujny i futbolówka znalazła się w jego rękach. W kolejnej akcji Realu, Brazylijczyk ponownie odegrał główną rolę – świetnie dośrodkował do Raula, a ten popisał się dobrym strzałem głową, niestety, ponownie dobrze zachował się bramkarz rywali. Chwilę potem kapitan „Blancos" opuścił plac gry, a jego miejsce zajął Ronaldo, który od dłuższego czasu spisuje się fatalnie. Przed podobną szansą, co kilkadziesiąt sekund wcześniej Raúl, stanął Baptista, ale i jego uderzenie dobrze sparował były bramkarz „Królewskich", który z minuty na minutę wyrastał na bohatera tej potyczki. W międzyczasie po raz pierwszy dał o sobie znać Ronaldo, ale Brazylijczyk swoim strzałem nie znalazł drogi do bramki. Na kilkanaście minut przed końcem spotkania na boisku pojawili się Robinho i Cassano w miejsce Zidane’a i Baptisty. Wprowadzili oni nieco ożywienia do gry „Merengues", stworzyli sobie także okazje do oddania strzału, ale bramki nie zdobyli. Na przeszkodzie znów stanął Cańizares, który świetnie wybił uderzenie Robinho i dobrze interweniował przy próbie Fanantonio. Kiedy wydawało się, że spotkanie zakończy się bezbramkowym remisem, dobrą akcją popisał się Ronaldo, który wbiegł w pole karne Valencii i próbował minąć bramkarza przeciwników, lecz ten sfaulował Brazylijczyka i arbiter w ostatniej minucie meczu podyktował rzut karny! Do piłki na 11. metrze podszedł sam poszkowany i...przestrzelił! Ronaldo uderzył w prawy róg bramki Cańizaresa, niestety Hiszpan wyczuł jego intencje i świetnie wybił piłkę. Po tej sytuacji sędzia zakończył spotkanie, które zakończyło się podziałem punktów.

Podsumowując, większość kibiców Realu przyjęła by przed spotkaniem taki wynik w ciemno. Jednak stosunkowo niezła gra naszych ulubieńców i niewykorzystany rzut karny w 88. minucie pozostawiają uczucie niedosytu, gdyż można było wywieźć bardzo cenne trzy punkty z Estadio Mestalla, gdzie nigdy nie grało nam się łatwo. Co do piłkarzy występujących w tym meczu to obyło się bez fajerwerków, ale zdecydowanie najlepiej prezentował się Cicinho, który szalał na skrzydle, a także Zizou, który starał się (wprawdzie z różnym skutkiem) kierować grą drużyny. Aktywny był Baptista, a także wprowadzeni w drugiej połowie Robinho i Cassano, bezbarwny występ zaliczył natomiast Guti. Nie trzeba chyba mówić, że bardzo dobrze zagrał Casillas, bo do tego wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni. Niestety, akurat w tej potyczce przyćmił go jego vis a vis – Santiago Cańizares, który wybronił kilka wspaniałych strzałów i – co najważniejsze – rzut karny wykonywany przez Ronaldo. Jeśli już przy Brazylijczyku jesteśmy, to mógłbym napisać kilka cierpkich słów na temat jego gry, ale chyba mija się to z celem, gdyż sobotnim spotkaniem Ex Fenómeno podpisał na siebie wyrok, który oznacza jedno – odejście w letnim oknie transferowym. Nim się tak jednak stanie, czeka nas jeszcze dziesięć meczów ligowych, podczas których zarówno Ronaldo, jak i pozostali piłkarze, muszą dać z siebie wszystko i zająć drugie miejsce w Primera División, co będzie dobrym gruntem dla nowej ekipy, którą, miejmy nadzieję, ujrzymy latem.

Składy obu zespołów:
Valencia CF: Cańizares; Miguel, Marchena, Albiol, Moretti; Baraja, Angulo (Rufete 65’), Regueiro (Mista 67’), Aimar (Fabio Aurelio 78’); Moretti, Villa.

Real Madryt: Casillas; Salgado, Mejía, Ramos, Raúl Bravo; Cicinho, Diogo, Guti, Zidane (Robinho 74’); Baptista (Cassano 77’), Raúl (Ronaldo 62’).

: Albiol (37´), Mista (75´), Cańizares (87´), Marchena (90´) - Mejía (17´), Guti (78’ )

Statystyki:
Strzały (celne): 11 - 12 (3 - 6)
Spalone: 2 - 2
Rzuty rożne: 5 - 5
Faule: 25 - 22
Interwencje bramkarzy: 12 - 18
Posiadanie piłki: 42% - 58%

Wyłącz AdBlocka, żeby zobaczyć pełną treść artykułu.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!

Komentarze

Wyłącz AdBlocka, żeby brać udział w dyskusji.

Reklamy są jedyną formą, jaka pozwala nam utrzymywać portal, płacić za serwery czy wykorzystywanie zdjęć, by codziennie dostarczyć Ci sporą porcję informacji o Realu Madryt. Dlatego prosimy Cię o wyłączenie AdBlocka, jeśli w pełni chcesz cieszyć się możliwościami nowej strony i korzystać z naszej pracy. Gracias!